Biuletyn 3(4)/1997 Strona główna

Chciałabym dodać do artykułu p. Krzysztofa Skwierczyńskiego o Adrianie Lecouvreur pewną anegdotkę. W 1983 r. Plácido Domingo występował w partii Maurizia w Met. W dniu przedstawienia w pobliskiej New York City Opera odbywał się koncert charytatywny, prowadzony przez Beverly Sills, ówczesnego dyrektora NYCO i dawną partnerkę Dominga z okresu, gdy oboje występowali na tej scenie. Sills wyjaśniała właśnie publiczności, że wielu artystów nie mogło uczestniczyć w koncercie, bo są zajęci gdzie indziej, np. Plácido Domingo, który teraz śpiewa w Met… W tym momencie na scenę wkroczył Domingo w kostiumie Maurizia. Po radosnym powitaniu powiedział śmiejąc się: Właśnie skończyłem II akt Adriany i do III aktu mam całe 40 minut. Po L’anima ho stanca były ogromne brawa, ale – jak wiadomo – w Met nie wolno bisować. Pomyślałem więc – może wpadnę tu i powtórzę tę arię… Publiczność odpowiedziała gromkim aplauzem, James Levine wbiegł na podium i Domingo zaśpiewał swą popisową arię. Po czym pożegnał szybko widzów, którzy nagrodzili go stojącą owacją i pospiesznie ruszył z powrotem do Met, żeby nie spóźnić się na III akt. W ten sposób Domingo tego wieczoru nie tylko bisował L’anima ho stanca, jak w Newark, ale w dodatku zrobił to w dwóch ważnych teatrach, co prawda położonych blisko siebie w jednym kompleksie Lincoln Center.

Jolanta Bukowińska