Biuletyn 2(15)/2000Strona główna

Spotkanie z Krystyną Tyburowską

W słoneczne niedzielne popołudnie spotkaliśmy się przed Teatrem Słowackiego, gdzie w pięknej Sali Lustrzanej czekało nas spotkanie ze znaną śpiewaczką, prawdziwą primadonną (jak określił prowadzący spotkanie, Pan Jacek Chodorowski) Krystyną Tyburowską. Planowane przedstawienie Cyrulika sewilskiego, w którym śpiewaczka miała wystąpić, zostało odwołane i “zastąpione” Nabukkiem.

- Krystyna Tyburowska jest primadonną - opowiadał Pan Jacek Chodorowski. - Jak tylko stanie na scenie i zacznie śpiewać, to następuje wtedy metamorfoza - głos i sposób bycia na scenie jest właściwy tylko wielkiej primadonnie. W jednym z wywiadów artystka powiedziała, że każda kobieta powinna dbać na co dzień o swój wygląd. Artystka szczególnie - musi ona szokować urodą, urzekać osobowością, imponować stylem, ujmować sposobem bycia. I tak właśnie jest. Zresztą, gdy słucham i oglądam Panią Krystynę na scenie, przychodzi mi na myśl pewien slogan reklamowy - “Pewność i zaufanie”. Pewność - bo wiem, że będzie to dobre, i zaufanie, bo wiem, że rola jest przemyślana, taka, jaką wyobraża sobie artystka, a niekoniecznie reżyser.

Krystyna Tyburowska, zanim zdecydowała się związać swe życie zawodowe z muzyką, chciała być psychiatrą. Stało się jednak inaczej - śpiewaczka ukończyła średnią szkołę muzyczną w Krakowie i studia wokalne we Wrocławiu. I już w okresie studiów zadebiutowała partią Zerliny w Operze Wrocławskiej, niedługo później śpiewała na tej scenie Królową Nocy, występowała w Cosi fan tutte, Weselu Figara (ostatnio dodała do swych mozartowskich ról jeszcze Donnę Elwirę, którą śpiewała również m. in. w Teatrze Wielkim w Warszawie oraz w Pradze). W 1984 roku została solistką Opery Krakowskiej i zaczęła śpiewać trochę mocniejsze partie – Traviatę, Łucję z Lammermoor (jedną z ulubionych partii artystki), Micaelę, Małgorzatę w Fauście, wszystkie cztery ukochane Hoffmanna w Opowieściach... Offenbacha. Artystka chętnie i często występuje również w operetce, stworzyła niezapomniane kreacje m. in. jako Adela w Zemście nietoperza, Sonia w Carewiczu, Wiktoria w Wiktorii i jej huzarze, Saffi w Baronie cygańskim, Księżniczka Czardasza, Liza w Krainie uśmiechu, Hrabina Mariza, Anna Eliza w Paganinim, ostatnio wystąpiła w Kuzynku z Księżyca. Artystka wyznała kiedyś, że uwielbia umierać na scenie i śmiać się na scenie.

Artystka opowiadała o swojej pracy w teatrze, przygotowywaniu ról, swoich planach artystycznych, a także swoich marzeniach. Krystyna Tyburowska bardzo chciałaby wystąpić w operach Ryszarda Straussa, marzy o zaśpiewaniu m. in. Zofii w Kawalerze srebrnej róży, a także Arabelli, jednym z marzeń jest również partia Julii w operze Gounoda.

Byliśmy ciekawi, jak artystom śpiewakom pracuje się w mieście, w którym tak naprawdę nie ma opery, tzn. zespół operowy nie ma swojej siedziby.

- Sytuacja zespołu operowego w Krakowie jest bardzo trudna – odpowiedziała artystka. – Oczywiście jest tak w wielu teatrach na świecie, że zespół dramatyczny i operowy mieszczą się w tym samym budynku, dzielą ze sobą scenę, administrację, itp. Ale my ciągle jesteśmy tu gościnnie, gramy tylko dwa razy w tygodniu – w niedziele i poniedziałki. Wielokrotnie mówiło się o budowaniu “specjalnego” budynku dla Opery, ale jak dotąd nic z tego nie wyszło. Jest to bardzo trudne. I jest to bardzo smutne, że w tak pięknym mieście, aspirującym do miana europejskiej stolicy kultury, nie ma budynku operowego.

Zaproponowaliśmy, że może to zespół dramatyczny “wyniesie się“ z teatru, gdyż Teatr Słowackiego wszystkim nam wydaje się bardzo “operowy”, zresztą zarówno podczas zwiedzania budynku, jak i na przedstawieniu Nabucca utwierdziliśmy się w tym przekonaniu.

Pani Krystyna Tyburowska okazała nam bardzo dużo serdeczności, cierpliwie rozdawała zdjęcia i autografy, zgodziła się zrobić z nami zdjęcie. Ostatnio ukazała się płyta śpiewaczki, zatytułowana Szczęśliwą być, zawierająca arie i duety z operetek. Podczas spotkania słuchaliśmy nagrań z tej płyty, ale usłyszeliśmy również arie operowe w wykonaniu naszego gościa – między innymi Arię z klejnotami Małgorzaty z Fausta oraz wielką arię Traviaty.

Podczas spotkania w Sali Lustrzanej nadaliśmy honorowe członkostwo Operze i Operetce w Krakowie. Dyplom złożyliśmy na ręce Pani Katarzyny Woźniak.

(red)