Biuletyn 1(18)/2001 Strona główna

Refleksje na 4-lecie

Niesamowite, że to już cztery lata, odkąd usłyszałam w radiowej Dwójce audycję “na żywo” z pierwszego spotkania Klubowiczów i z niecierpliwością słuchałam, czy jest ktoś z Krakowa? Jest p. Ela i to pracuje bardzo blisko mojego domu. Minęło jakieś 3 lub 4 miesiące do naszego pierwszego spotkania. Nie wiem, czy inni Klubowicze przeżywali coś takiego – pierwsze listy, telefony, potem pierwsze spotkania z Klubowiczami, coś jak “Randka w ciemno” – wiadomo tylko jedno, kochamy operę. Potem rozczarowanie – dlaczego jest nas tak mało, długo, długo byłyśmy same, krakowscy Klubowicze nie ujawniali się lub zapisali się dopiero później. Teraz, po kilku latach, dzięki zjazdowi w Krakowie udało się nasze grono powiększyć, ale to i tak mało jak na Kraków – europejskie miasto kultury. Kochani Klubowicze, dziękuję Wam za te spotkania, rozmowy, listy. Członkostwo w Klubie mnie osobiście bardzo dużo dało – wiem, że nie jestem sama w swojej miłości do opery, poznałam wielu wspaniałych ludzi, dzięki którym posiadam wiele nagrań, zdobyłam wiadomości, wspaniałe wrażenia ze wspólnych koncertów, bezpośredni kontakt z artystami oraz rozmowy, rozmowy na temat muzyki i wykonawców. Dzięki naszym wspaniałym redaktorom mamy Biuletyn – z niecierpliwością zawsze czekam na kolejny numer. Redakcjo, jesteś wspaniała!

Chciałam zaapelować do Klubowiczów, abyśmy się zjednoczyli w miłości do opery, aby nie rozdzielała nas miłość do swoich “idolów”. Nie zapominajmy o celu Klubu (nawiązywanie przyjaźni, wymiana nagrań, wspólne wyjazdy, wspólne słuchanie muzyki i propagowanie opery wśród naszego otoczenia). Kocham Carrerasa za Arię miłości i za wiele innych ról, kocham Pavarottiego za Nessun dorma, kocham Dominga za wszystko, a szczególnie za koncert wrocławski, w którym udowodnił swoją klasą, że jeszcze się nie kończy, jak niektórzy mówili, ale kocham również Curę za jego młodość i głos.

A więc, drodzy Klubowicze, kochajcie operę: barokową, Pucciniego, Verdiego, Wagnera, ale nie zapominajmy, że w przeszłości byli również inni wielcy, a już z pewnością nie możemy zapomnieć polskich artystów, którzy też przecież odnosili sukcesy w świecie. Bądźcie wyrozumiali dla tych, którzy mają swoje “osobiste” miłości operowe, tolerujmy je i bądźmy zgodni w miłości do opery, do Klubowiczów i do tych, którzy kochają muzykę, ale może mniej się na niej znają.

Po zjeździe w Krakowie myślałam, co dalej? Czy będziemy nadal działać, spotykać się. Jest nas już więcej, w mieszkaniu wszyscy nie możemy się pomieścić, ale mamy w Krakowie szczęście, które powinniśmy wykorzystać. Mamy już dwa daleko od siebie położone miejsca, w których możemy się spotkać: Ośrodek Kultury w Nowej Hucie, gdzie wzięto nas pod opiekę i tam już rozpoczęliśmy cykl spotkań Opera na wideo – nie tylko dla Klubowiczów, ale również dla sympatyków. Cykl ten prowadzi pan Jacek Chodorowski – nasz Klubowicz, który wie wszystko na temat opery i chce swoimi wiadomościami i zbiorami podzielić się z innymi. Bierzemy też udział w spotkaniach p. red. Woźniakowskiej z cyklu Piękne głosy i już w czasie tych spotkań kilka osób wyraziło chęć przynależności do Klubu. Drugie miejsce to Dom Kultury w Podgórzu, w którym p. Ewa Warta-Śmietana, sama śpiewaczka, chce nas przyjąć pod swoje skrzydła. Jest już prowadzony cykl Polacy na największych scenach świata – jest to forma koncertu poświęconego znanym polskim śpiewakom, był już wieczór poświęcony Józefowi Mannowi, Marcelinie Sembrich-Kochańskiej – sylwetki ich i archiwalne nagrania przedstawia p. Jacek, natomiast młodzi krakowscy śpiewacy wykonują arie z ich repertuaru – wystąpili już p. Tomasz Kuk i p. Marzena Paciocha. Chciałabym namówić Klubowiczów z innych miast do podobnej działalności – wtedy też zdobywamy nowych członków.

Oprócz tego na te spotkania przychodzą ludzie starsi, emeryci i renciści, których nie stać na pójście do opery, nie stać na kupno płyt i kaset i z wielką radością przyjmują zaproszenia i przychodzą na wieczór operowy. Gdy z nimi rozmawiałam i przedstawiałam nasz Klub – cieszyli się, że coś takiego jest, ale mówili: Proszę pani, nas nie stać na takie rzeczy, ale my tu przyjdziemy i posłuchamy, dziękujemy pani za to. Rozbrajająca była wypowiedź jednej Pani, która podeszła do mnie ze słowami: Słyszałam o “Trubadurze”, gdyż moja kuzynka była w maju na zjeździe i zapraszała mnie, ale ja nie chciałam iść, a teraz “Trubadur” do mnie przyszedł. Piszę to dla zachęcenia wszystkich do takiej działalności, wtedy może łatwiej będzie zorganizować zjazd w Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu i innych miastach.

Cieszę się bardzo, że coraz więcej słychać o “Trubadurze”, że “nasz“ Krzysztof jest jurorem w Konkursie im. A. Hiolskiego. Oby tak dalej i dziękuję Wam za wszystko.

Małgorzata Rakowska-Kucał

PS Pan Noworol, dyrektor naczelny Opery Krakowskiej bardzo przychylnie się ustosunkował do członków Klubu “Trubadur”, obiecując od czasu do czasu wejściówki na przedstawienia. Dziękujemy!