Trubadur 2(19)/2001 (Dodatek Moniuszkowski) Strona główna

Jarosław Bręk

“Trubadur“: Dlaczego zrezygnował Pan z dalszego udziału w IV Mędzynarodowym Konkursie im. Stanisława Moniuszki i dlaczego tak późno poinformował Pan o swojej decyzji?

- Jarosław Bręk: Każdy konkurs pojmuję jako wydarzenie muzyczne. To, co mają do przekazania muzycy, jest pięknem, a artystyczne współzawodnictwo powinno być autentycznym świętem i okazją do rozwoju dla wszystkich uczestniczących (w różnych przecież rolach) w konkursie. Cały świat zmienia się coraz bardziej i chociażby przez muzykę powinniśmy zachować umiar w uleganiu wszechobecnemu szaleństwu, bo przecież muzyka jest jednym z ostatnich bastionów kultury. Z takim właśnie przeświadczeniem przystąpiłem do udziału w Konkursie im. Stanisława Moniuszki. Mam szacunek do jury oraz wszystkich uczestników – śpiewaków, w związku z czym postanowiłem nie korzystać z niepisanego prawa do zaliczenia z urzędu I etapu. Nie zdecydowałem się również na choćby symboliczne zmiany programu w stosunku do tego, jaki podałem w grudniu. Słowem – chciałem wystartować jako szary uczestnik, nie korzystając z żadnych przywilejów. Szybko jednak okazało się, że tych reguł nie przestrzegają wszyscy uczestnicy i nie spotyka się to z niczyim protestem. Uważam, że o ile ocenianie śpiewaka jest rzeczą niewymierną, o tyle jasny i przejrzysty powinien być regulamin, który pod żadnym pozorem nie może ulec zmianie (najwyżej w stosunku do wszystkich uczestników). Cała ta sprawa była na tyle stresująca, że coraz więcej czasu i energii zacząłem poświęcać na orientowanie się w sytuacji, kosztem koncentracji na własnym przygotowaniu. A ponieważ stan ten wciąż narastał – nie było już innej drogi, niż podjęcie decyzji o wycofaniu się z udziału w konkursie.

Nie była to decyzja łatwa, acz jedyna, którą podpowiadało mi sumienie. Pierwsze, czego pragnąłem po jej podjęciu, to natychmiastowego wyjazdu do Ani – mojej dziewczyny w Poznaniu. Ona jest moim wsparciem w każdym kłopocie. W takich sytuacjach najlepiej czuję się w moim domu i mieście rodzinnym. Około południa w pierwszy dzień finału spakowałem walizkę i wyjechałem do Poznania. Stąd wieczorem wysłałem fax, w którym poinformowałem o swojej decyzji.

Moja rezygnacja jest spowodowana tylko stanem, w jakim znalazłem się podczas konkursu. Chciałem również udowodnić, że nie trzeba walczyć za wszelką cenę, galopować dzikim pędem po nagrody, bez względu na okoliczności. Nagrody (efekt finalny konkursu) nie mogą przesłaniać wszystkiego, co znajduje się na drodze do ich zdobycia. Elementy wojny pojawiające się w jakimkolwiek konkursie powodują, że po prostu traci on sens.