Trubadur 2(19)/2001 (Dodatek Moniuszkowski) Strona główna

Tomasz Krzysica

Możliwość wystąpienia w Konkursie Moniuszkowskim uważam za duże wyzwanie w stosunku do moich umiejętności. Konkursy tematyczne w ogóle są stosunkowo trudne, a że dysponuję głosem, który ma takie a nie inne możliwości, miałem mało repertuaru, w którym mógłbym się pokazać najpełniej i w taki sposób, żebym mógł konkurować z wykonującymi tę muzykę na codzień. W związku z tym uznałem, że przygotowanie repertuaru bardzo zaważy na tym, jak wypadnę w konkursie. Był to dla mnie generalnie trudny okres, bo miałem dużo pracy nad repertuarem, który przygotowywałem w Warszawskiej Operze Kameralnej. Dosłownie dzień przed przesłuchaniami drugiego etapu skończyłem próby do Cosi fan tutte i Czarodziejskiego fletu. Mimo to, dzięki pomocy mojej akompaniatorki z Gdańska pani Olgi Nicziporenko, udało się wszystko dobrze zgrać i muszę powiedzieć, że byłem bardzo ucieszony werdyktem po drugim etapie. Przejście do finału już uznawałem za wielkie wyróżnienie, tym bardziej przy tak wspaniałym jury. To była czołówka śpiewaków, lepszego jury nie mogliśmy sobie wyobrazić.

Obok Chopinowskiego jest to najważniejszy w Polsce konkurs. Ma też swoją rangę za granicą, w Europie mówi się o nim jako o konkursie bardzo ważnym, świetnie zorganizowanym. Osobiście miałem bardzo pozytywne odczucia związane z organizacją. Nie mogłem zbyt często przychodzić na przesłuchania swoich poprzedników, bo było to dla mnie dość uciążliwe czasowo, ale uważam, że poziom był w ogóle bardzo wysoki.

Cieszę się ogromnie z tego, że doceniony został wkład mojej pracy w efekt, jaki się udało uzyskać z mojego głosu, lirycznego tenora, który w zasadzie w repertuarze Moniuszkowskim może zaistnieć tylko w partii Damazego. Postarałem się pokazać w jak najszerszym spektrum swoich umiejętności i myślę, że doskonałym kluczem do sukcesu okazał się - oprócz sądu jury - dobrze dobrany repertuar. Znów okazało się, że to jest jedna z najważniejszych cech dobrze przygotowanego uczestnika każdego konkursu.

Tak jak nie przypuszczałem, że moje prezentacje będą tak dobrze ocenione na konkursie Rosetum w Mediolanie, tak i tutaj było miłym dla mnie zaskoczeniem, i dla mojej akompaniatorki również, że cały mój wysiłek, zarówno z okresu studiów z moją panią profesor Haliną Mickiewiczówną, jak i późniejszy, ma w końcu taki wydźwięk, że mogę powiedzieć, że dobrze wybrałem zawód, że nie pomyliłem się i mam szanse zaistnienia w tym trudnym świecie artystów - śpiewaków operowych, gdzie jest bardzo wysoko podniesiona poprzeczka i trzeba być w stałej gotowości do pracy i mieć bardzo szeroki repertuar, tak, aby móc podołać różnym zadaniom na scenie i na estradzie.

Bardzo miłym dla mnie akcentem zarówno na początku, jak po zakończeniu konkursu było to, w jaki sposób organizatorzy opiekowali się artystami. Chociażby taki drobny szczegół, który pozostawia zawsze miłe wspomnienia - otrzymałem album ze zdjęciami, które były wykonywane podczas całego konkursu, z gratulacjami od pani dyrektor Marii Fołtyn. Takie zakończenie wielkich zmagań pozostaje długo w pamięci.