Trubadur 3(20)/2001 Strona główna

David Daniels
Kontratenor na topie

Jego kunszt wokalny, wyjątkowa prezencja sceniczna i głos o ciepłej barwie i niezrównanym pięknie stanowią ideał śpiewaka dla współczesnej publiczności – taki “pean ku czci” można było przeczytać w programie koncertu Davida Danielsa i zespołu Europa Galante w Filharmonii Narodowej w Warszawie. We wrześniu br. artysta, robiący od kilku lat błyskotliwą światową karierę, wystąpił w Polsce dwukrotnie – w ramach jubileuszu 100-lecia FN i na tegorocznej Wratislavia Cantans. Była to świetna okazja do wyrobienia sobie własnego sądu o jednym z najpopularniejszych obecnie kontratenorów.

David Carlton Daniels urodził się 12 marca 1966 roku w Spartanburgu w Południowej Karolinie. Naukę rozpoczął jako chłopięcy sopran, a następnie – tenor. Żartem mówi, że nie mógł zostać nikim innym – jego oboje rodzice są nauczycielami śpiewu. Studiował w Cincinnati’s College Conservatory of Music, a następnie na University of Michigan pod kierunkiem George’a Shirleya. Wkrótce okazało się, że ma wyjątkowe predyspozycje do śpiewu kontratenorem. To jest twój głos – powiedział Shirley – wspomina w jednym z wywiadów Daniels. W 1994 roku zadebiutował partią Nerona w spektaklu Koronacji Poppei Claudio Monteverdiego w Glimmerglass. Później występował m.in. na festiwalu w Glyndebourne jako Didymus w operze Teodora G. F. Händla w reżyserii Petera Sellarsa, w Rinaldzie w Kolonii, Zurychu, Barbican Hall w Londynie i Bawarskiej Operze Państwowej. Światowy rozgłos zyskał sobie występami w roli Sesta w spektaklach Giulio Cesare na scenie nowojorskiej MET, a później również w Covent Garden. Z innych kreacji Davida Danielsa warto wymienić Hamora w Jephcie w Salzburgu, Tamerlana, Arsace w Partenope i Arsamenesa w Kserksesie na scenach New York City Opera, Canadian Opera Company, Boston Lyric Opera. Często występuje również w oratoriach i mniejszych formach muzyki sakralnej, śpiewał m.in. w Saulu (Festiwal w Edynburgu) i Mesjaszu Händla. Nie występuje już natomiast w sopranowej, wymagającej wiele wysiłku roli Nerona w Koronacji Poppei, w której podziwiano go w San Francisco Opera i Bawarskiej Operze Państwowej. Mimo że najlepiej czuje się w repertuarze barokowym, nie stroni również od współczesnych partii kontratenorowych (Oberon w Śnie nocy letniej Benjamina Brittena) oraz pieśni XIX i XX wieku, nie przeznaczonych dla tego typu głosu (utwory Charlesa Gounoda, Julesa Masseneta i Claude’a Debussy’ego). Występuje na scenach i estradach po obu stronach oceanu, w Europie głównie w Monachium, Amsterdamie i Paryżu.

David Daniels rzeczywiście obdarzony jest głosem wyjątkowej piękności, ciepłym i delikatnym. Jest to głos zbliżony raczej do altu niż sopranu, choć posiadający piękną i wyrównaną górę (w okolicznościowym wydawnictwie FN udostępnionym publiczności podczas spotkania z Fabio Biondim przed warszawskim koncertem, Dorota Kozińska klasyfikuje kontratenor Danielsa jako “męski”, w odróżnieniu od “żeńskiego” Scholla, czy “eunuchowatego” Ragina – wydaje mi się jednak, że jest to rozróżnienie zbyt subiektywne). Nienaganna technika pozwala śpiewakowi zarówno oszałamiać publiczność błyskotliwymi ozdobnikami w barokowych ariach di bravura, jak i wyśpiewywać pewne, okrągłe i czyste piano. Widać, że Daniels doskonale zna możliwości swojego głosu i wie, jak osiągnąć właśnie taki efekt, jaki sobie zamierzy.

Artysta ma już na swoim koncie kilka nagród i wyróżnień, jak tytuł Wokalista 1999 Roku przyznany przez Musical America i Nagroda Richarda Tuckera w 1997 r. Również nagrania dokonane przez młodego śpiewaka były uhonorowane licznymi nagrodami. Pierwsza płyta solowa Danielsa (arie Händla) nagrana dla Virgin/EMI została nagrodzona m.in. przez Académie du Disque Lyrique, Sunday Times, Gramophone. W zeszłym roku furorę na rynku płytowym zrobiło nagranie Rinalda z udziałem Danielsa, Cecilii Bartoli i Academy of Ancient Music pod dyrekcją Christophera Hogwooda.

Trudno mi wyrokować o tzw. scenicznej prezencji Davida Danielsa. Wiadomo, że podczas spektaklu dochodzi kostium, charakteryzacja, ruch… Zapewne ten bardzo wysoki, pięknie zbudowany i przystojny śpiewak może się podobać występując w rolach bohaterów (jego uroda robi szczególne wrażenie na paniach – stąd zapewne bierze się spora część popularności artysty wśród płci pięknej). Na pewno wspaniale byłoby nie tylko słuchać go, ale i oglądać w jakiejś bogatej, barokowej inscenizacji Koronacji… czy Giulio Cesare. W każdym razie na płytach i podczas warszawskiego koncertu David Daniels udowodnił niezbicie, że jest utalentowanym muzykiem, a kiedy stałam za kulisami w kolejce po dedykację dla “Trubadura” przekonałam się, że jest również bezpośrednim i dowcipnym człowiekiem.

Katarzyna K. Gardzina