Trubadur 1(22)/2002 Strona główna

Zachwycająca sielanka

Po czterech latach nieobecności na afisz Teatru Wielkiego – Opery Narodowej powrócił balet La Fille mal gardée, czyli Córka źle strzeżona z librettem Jeana Daubervala w choreografii Sir Fredericka Ashtona do muzyki Ferdinanda Hérolda.

Jest to jedna z trzech najbardziej kanonicznych i popularnych wersji XVIII-wiecznego baletu, który swego czasu wywołał małą rewolucję na baletowej scenie. Po raz pierwszy bowiem publiczność zobaczyła na scenie nie królów i bogów czy inne zjawy nie z tego świata, lecz bohaterów z krwi i kości, wesołych wieśniaków ubranych we współczesne kostiumy. Córka źle strzeżona miała aż trzy wersje muzyczne: pierwsza złożona z popularnych arii i francuskich piosenek w opracowaniu nieznanego kompozytora z choreografią Daubervala miała premierę w Bordeaux w 1789 roku. Druga – z muzyką Ferdinanda Hérolda (częściowo własnej kompozycji, częściowo zapożyczoną z partytury z 1789 roku i oper Rossiniego) – została wystawiona w Paryżu w 1828 w chor. Jena Aumera. Trzecią wreszcie przedstawiono w 1864 w Berlinie – muzykę zawierającą fragmenty partytury Hérolda napisał Peter Ludwig Hertel. Żeby sprawa była jeszcze bardziej skomplikowana, na świecie Córka jest najbardziej znana w trzech opracowaniach choreograficznych: angielskim Ashtona, tradycyjnym rosyjskim Petipy i Iwanowa (zmodyfikowanym przez Gorskiego, a potem innych rosyjskich choreografów, granym pod tytułem Daremna ostrożność) i w świetnej wersji Alicii Alonso przygotowanej dla Ballet Nacional de Cuba w 1952 roku (dwie ostatnie do muzyki Hertla).

Wersję muzyczną Hérolda grano do połowy XIX wieku, po czym, jak pisze w Przewodniku baletowym Irena Turska, poszła ona w zapomnienie. Dopiero wystawienie La Fille mal gardée w Covent Garden z choreografią F. Ashtona, do której muzykę Herolda opracował J. Lanchbery, przywróciło jej należne miejsce w repertuarze. Wersja ta zrobiła światową karierę, była wystawiana na wielu scenach, zawsze w kształcie całkowicie przeniesionym z londyńskiego wystawienia – taka sama scenografia i kostiumy, nadzór choreograficzny z Covent Garden – swego rodzaju licencja na wystawienie wersji Ashtona.

Inscenizacja ta miała swoją premierę w Warszawie w 1977 roku i od tej pory z małymi przerwami utrzymuje się w repertuarze teatru ciesząc się niezmienną popularnością wśród publiczności. Przedstawienie, które odbyło się 15 lutego było już 185 wykonaniem tej wersji perypetii Wdowy Simone, jej krnąbrnej córki Lisetty i zakochanego w niej Colasa. Swoje powodzenie spektakl zawdzięcza zarówno melodyjnej muzyce Hérolda, klarownej, pomysłowej choreografii Ashtona, jak i zabawnemu librettu. To jedna z nielicznych prawdziwych komedii baletowych, w których humor sytuacyjny łączy się z taneczną i aktorską perfekcją. Aż dziw, jak ten XVIII-wieczny przecież balet w opracowaniu Ashtona i scenografii Osberta Lancastera do dziś potrafi bawić i wzruszać. Tradycją wykonawczą od prapremiery stało się powierzanie charakterystycznej roli Wdowy Simone mężczyźnie, co wnosi dodatkowy element humorystyczny.

W spektaklu 15 lutego wystąpili: Anita Kuskowska jako dziewczęca, promieniująca słodyczą i wdziękiem Lisetta i Sławomir Woźniak w roli jej młodego ukochanego, Colasa. Kuskowska była Lisą przeuroczą – zwiewną, ale i zabawną, precyzyjną w geście i oczywiście świetną technicznie. Może jedynie w bardzo trudnych zresztą podnoszeniach w pas de deux w obrazie wiejskim było trochę niepewności, trudno mi jednak orzec, w jakim stopniu zależało to od jej partnera. Sławomir Woźniak również na samym początku spektaklu był odrobinę niepewny, potem wyraźnie wszedł w rolę i był wspaniałym Colasem. Mój ulubiony taniec z butelkami i finałowe pas de deux zatańczył świetnie. Przezabawną postać nieudacznika Alaina, który również zaleca się do Lisetty, stworzył Andrzej M. Stasiewicz, po raz kolejny prezentując niebywałą skoczność i talent komediowy. W rolę Wdowy Simone wcielił się Łukasz Gruziel, budując postać zabawną i bardzo sympatyczną. Może nawet za sympatyczną, ale ostatecznie Wdowa Simone w gruncie rzeczy jest właśnie dobroduszna, tylko zbyt zaborcza w swojej miłości do córeczki Lisetty. Warto przypomnieć, że Łukasz Gruziel tańczył partię Alaina podczas drugiej premiery Córki źle strzeżonej w 1977 roku, potem przez wiele lat kreował z powodzeniem partie Colasa, Alaina i Wdowy Simone.

Pochwały należą się także zespołowi – młodzieńczym przyjaciółkom Lisy i corps de ballet oraz orkiestrze pod batutą Michała Klauzy. Choć widać było, że przedstawienie musi się jeszcze odrobinę dotrzeć (drobne problemy stworzyła artystom… oporna scenografia), ale generalnie dobrze się stało, że ta urocza sielanka z komediowymi akcentami wróciła na warszawską scenę. A wszystkim operomanom podczas wsłuchiwania się w muzykę Hérolda dodatkowych wrażeń dostarczy zgadywanka: z jakiej opery pochodzi ten kawałek? Cóż, kiedyś cytowanie melodii było miarą jej popularności i sukcesu.

Katarzyna K. Gardzina