Trubadur 1(22)/2002 Strona główna

Viva! Belcanto

W stolicy Niemiec otwarto nową salę koncertowo-widowiskową Tempodrom na kilka tysięcy miejsc. Obiekt ufundowała pewna berlińska pielęgniarka, która wygrała pokaźną sumę na loterii... Koncert inauguracyjny odbył się w sylwestrowy wieczór, a jego bohaterami byli włoska śpiewaczka Lucia Aliberti (promująca właśnie swoją najnowszą płytę) i kierujący od 2000 roku Niemiecką Orkiestrą Symfoniczną w Berlinie Kent Nagano.

Zapowiedź wspólnego koncertu bardzo cenionej w Berlinie specjalistki od bel canta Lucii Aliberti i Kenta Nagano odnoszącego sukcesy przede wszystkim w muzyce współczesnej przyjęto z pewnym zdziwieniem. Jednak oboje artyści nawiązali znakomitą współpracę i koncert okazał się wielkim sukcesem. Nagano bardzo czujnie akompaniował Aliberti rozumiejąc specyfikę i potencjał jej głosu. Okazał się też wrażliwym odtwórcą muzyki Belliniego nadając orkiestrze miękkie i właśnie blecantowe brzmienie. W słynnej arii Casta diva z Normy Belliniego Aliberti zademonstrowała nieskazitelny rysunek frazy, kolorystyczne bogactwo swego głosu. Błyskotliwa cabaletta słuchaczy przyzwyczajonych do dramatycznej interpretacji np. Marii Callas mogła zaskoczyć szampańską lekkością i elegancją koloratury. Była to iście... sylwestrowa Norma! Wyjściem poza własne emploi okazała się aria Pace mio Dio z Mocy przeznaczenia, w której Aliberti zaskoczyła audytorium dramatyczną mocą głosu, znów wybitnym operowaniem paletą barw wokalnych i umiejętnością śpiewania piano tak, by wagę tego środka artystycznego odkrył słuchacz z najdalszych rzędów. Ma rację wybitny znawca opery Attila Csampai, gdy pisze, że Aliberti posiada moc – na czas trwania jednej arii – nadawania realnego kształtu całej tragedii postaci operowej, w jej ludzkim, wzruszającym wymiarze. Każdy dźwięk ma sens i głębię, jest przemyślany i odczuwany... To prawda.

Najnowszy recital Aliberti Viva! Belcanto opublikowany przez BMG Classics – RCA Red Seal udowadnia, że Sycylijka jest jedną z nielicznych dziś przedstawicielek autentycznego stylu bel canta. Składa się na to obejmujący dwie oktawy głos z dramatyczną, swobodnie przebijającą się przez chór i orkiestrę średnicą i liryczną, niemal seraficznie brzmiącą górą skali, w której Aliberti porusza się z absolutną swobodą koloratury. Zresztą stylistyczne bogactwo koloratury innej u Rossiniego (Una voce poco fa), innej u Donizettiego (sceny z Lukrezii Borgii i Marii Stuard), a jeszcze innej u Verdiego (aria z Luisy Miller) najnowszy recital włoskiej śpiewaczki ukazuje po mistrzowsku. Zarozumiałość Rozyny z Cyrulika sewilskiego ujawnia się tu w fenomenalnej koloraturze i pełnym fantazji następstwie barwnych tonów. Otwierająca recital finałowa aria Lukrezii z arcydzieła Donizettiego prezentuje szeroką amplitudę wokalną od melancholijnego timbru i delikatnego prowadzenia fraz po niespodziewane “natarcie“ wyrażające się w szybującej w górę skali koloraturze... W koloraturowej, z pozoru beztroskiej arii z Lindy di Chamonix głos Aliberti brzmi na przemian melancholijnie i pogodnie, jakby jej bohaterka właśnie się rozstawała z surową rzeczywistością... Płyta i koncerty śpiewaczki istotnie zasługują na pełne przekonania zawołanie: Viva! Belcanto.

Janusz von Müsterwalde