Trubadur 4(25)/2002 Strona główna

Kiedy trudno odróżnić żonę od kapelusza...

Łódzki Teatr Wielki w ramach działalności Sceny X przedstawił polską prapremierę opery kameralnej Michaela Nymana pod intrygującym tytułem Mężczyzna, który pomylił żonę z kapeluszem. Pierwsze przedstawienia można było obejrzeć 15. i 16.06.2002 r. Zachęcona pochlebnymi recenzjami, wybrałam się na spektakl 19.10.2002 r.

Muzykę Nymana znałam do tej pory przede wszystkim z filmów, a zilustrował ich około 50. Do najsłynniejszych należą m.in. Księgi Prospera, Kucharz, złodziej, jego żona i jej kochanek, Kontrakt rysownika Petera Greenawaya, Carrington Volkera Schloendorffa oraz Fortepian Jane Campion. Michael Nyman to twórca wszechstronny. Urodził się 23 marca 1944 r. w Londynie. W latach 1961 - 65 studiował kompozycję, historię muzyki oraz grę na fortepianie i klawikordzie w Royal Academy of Music. Później także muzykologię. Prowadził wykłady z muzyki w londyńskich szkołach artystycznych, napisał również libretto do opery Birtwistle’ a Down by the Greenwood Side. Dwadzieścia pięć lat temu założył własny zespół Michael Nyman Band, który stał się wykonawcą większości jego kompozycji. Są wśród nich zarówno utwory orkiestrowe, jak i kameralne, chóralne, wokalne, opery, muzyka baletowa, telewizyjna i filmowa. Nyman nagrał ponad czterdzieści płyt. Artysta występował także jako aktor. Grywał np. ludzi w tłumie (w The Final Score w reż. Matthew Whiteman) i samego siebie (w I’ll Stake My Cremona to a Jew’s Trump w reż. Sary Jolly). Sam trzydzieści lat temu wyreżyserował jeden film – Love, love, love. Muzyka tego twórcy była już prezentowana w TW w Łodzi w balecie Ziemia Obiecana Graya Veredona. Sam Nyman był również w Łodzi – wystąpił na scenie Teatru Nowego wraz ze śpiewaczką Hilary Sumers podczas festiwalu “Powiększenie”. W Łodzi odbyło się światowe prawykonanie cyklu sześciu pieśni Clean Songs.

Opera Mężczyzna... nigdy jeszcze nie była prezentowana poza obszarem anglojęzycznym. Libretto powstało na podstawie studium przypadku neurologicznego, zawartego w książce słynnego brytyjskiego neurologa i psychiatry Oliviera Wolf Sacksa. Adaptacji dokonali Michael Morris, Michael Nyman i Christopher Rawlence, który jest autorem libretta. Autorem polskiego tłumaczenia jest Roman Kołakowski, który tak mówił o swojej pracy: Przełożyłem tę operę z synem Aleksandrem, mając oczywiście do rozwiązania bardzo wiele problemów językowych, np. jak dostosować terminologię medyczną w języku polskim do materiału nutowego. A genialność tej opery polega na tym, że integralnie ze sobą współistnieją muzyka i tekst. I że trzeba ją nie tylko wspaniale zaśpiewać, ale także pokazać aktorstwo typu dramatycznego.

Z tymi zadaniami znakomicie poradziła sobie trójka doborowych solistów, wokalnie i aktorsko kreując interesujące, wyraziste, nieco groteskowe postacie bohaterów. Głównym bohaterem opery jest Doktor P. dotknięty bardzo rzadko występującą przypadłością – agnozją, psychiczną ślepotą wynikającą z uszkodzenia mózgu. Utrata zdolności wizualizacji polega na tym, że Doktorowi P. nikną twarze, nie rozpoznaje otaczających go przedmiotów. Patrzy i nie rozróżnia, czy to żona, czy kapelusz. W otaczającym go coraz bardziej obcym świecie, którego nie jest już w stanie postrzegać, jedynie barwy i dźwięki pozostają rozpoznawalne. Doktor P. jest zawodowym śpiewakiem, co udowadnia pięknym wykonaniem pieśni Schumanna Ich grolle nicht (to jedyny cytat muzyczny w operze). I to właśnie muzyka staje się szyfrem do świadomości bohatera, za jej sprawą nie traci całkowicie kontaktu ze światem. W tej niełatwej partii świetnie sprawdził się Piotr Miciński, przekonująco budując postać człowieka, którego choroba pozbawia kontaktu z rzeczywistością, ale pozwala jednocześnie przejść w inny wymiar postrzegania świata. Znakomicie wypadła Katarzyna Nowak-Stańczyk, tworząc dramatyczną, a zarazem nieco groteskową postać Mrs. P. – żony bohatera. Interesująco zaprezentował się Wojciech Maciejowski jako Doktor S. – psychiatra, łącząc rolę narratora i uczestnika tego, co dzieje się z jego pacjentem. Opera Nymana to swego rodzaju refleksja, psychologiczny dyskurs nad zaskakującymi możliwościami mózgu oraz nad rolą muzyki w sytuacji, gdy mózg nie pozwala na wypełnienie jakiejś funkcji.

Muzyka Nymana jest w tym dziele równorzędnym bohaterem akcji dziejącej się i w gabinecie lekarskim, i w salonie państwa P. (udana scenografia Moniki Sodół). Zdaje się objaśniać, ilustrować psychiczny stan Doktora P., zachodzące w jego świadomości przemiany. Dyrygent Wojciech Michniewski prowadził towarzyszący solistom strunowy septet z wielką finezją i precyzją. W tej motorycznej muzyce brak jest melodycznej ciągłości. Kompozytor w swoisty sposób przetwarza tonalne stereotypy, żongluje nimi. Muzyka pełna jest rwących się i zmieniających dźwięków – niepokojący motyw nagle przemienia się w banalne nuty. Nie ma tu oczywiście zatrzymania akcji w postaci tradycyjnie rozumianej arii. Muzyczno-psychologiczny dyskurs trwa nieprzerwanie. Gdzieś tam jednak w tej powadze sytuacji przebija się zawoalowana groteska i tym właśnie torem poszła reżyseria Łukasza Kosa, który nader prostymi środkami zbudował spektakl czytelny i trzymający w napięciu, wspierając swoją inscenizację tzw. multimedialnością. Na trzech ekranach-ścianach widzimy filmową projekcję obrazu stanu świadomości Doktora P., projekcję tego, co stanowi o świecie bohatera – miejsce realnych kształtów zajmują barwne impresje. Autorem efektów filmowych jest Robert Baliński, a komputerowych – Maciej Walczak. Myślę, że ten kameralny, trwający niewiele ponad godzinę spektakl, wart jest poznania jako przykład poszukiwania nowej, wartościowej formuły w repertuarze współczesnego teatru muzycznego, a także jako przykład postmodernistycznej zabawy konwencjami dźwiękowymi i gatunkowymi. Zabawy, która w dyskretny sposób rozbawia też widzów i słuchaczy. A to ważne. (J. Janyst, Nymana zabawa konwencjami).

Dorota Pulik