Trubadur 4(25)/2002 Strona główna

Artur Ruciński

Artura Rucińskiego usłyszałyśmy po raz pierwszy podczas IV Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki. Studiował wtedy na V roku Wydziału Wokalnego Akademii Muzycznej im. Chopina w Warszawie, w klasie prof. Jerzego Knetiga. W I etapie młody śpiewak wykonał recytatyw i arię Almavivy z III aktu Wesela Figara, Tren VI Moniuszki i Serenadę Don Juana Czajkowskiego. Pisząc ten tekst sięgnęłyśmy do swoich notatek robionych na bieżąco podczas przesłuchań konkursowych. Przy nazwisku Rucińskiego napisałam: PIĘKNIE! i w mojej prywatnej opinii zakwalifikowałam go do dalszych etapów (B. Pardo). A w mojej książce programowej widnieje zapis: śpiewa nastrojowo, wyraziście (K. Gardzina). W etapie II artysta zaśpiewał arię Walentego z II aktu Fausta, pieśń Szymanowskiego Jestem i płaczę oraz jedną z pieśni z cyklu Don Quichotte á Dulcinée Ravela. Uznałyśmy Rucińskiego za jednego z najlepszych śpiewaków wśród wszystkich uczestników konkursu. Bardzo podobał nam się jego czysty, nośny baryton o pięknej barwie, którym artysta operuje bez wysiłku. Zarówno wykonanie repertuaru operowego, jak i pieśniarskiego kwalifikuje Artura Rucińskiego jako śpiewaka wszechstronnego. Po raz kolejny usłyszałyśmy go wiosną bieżącego roku w Akademii Muzycznej. Podczas uroczystego koncertu dyplomantów wykonał arię Posy z IV aktu Don Carlosa, towarzyszyła Orkiestra Symfoniczna Akademii Muzycznej, którą dyrygował Jerzy Kosek. Ruciński zaśpiewał znakomicie i oceniamy, że mógłby zmierzyć się z całą trudną partią Pozy. Stanie się to niebawem w Warnie, gdzie Artur Ruciński wystąpi u boku swego obecnego opiekuna wokalnego Kałudi Kałudowa. Obecnie artysta rozpoczął pracę na scenach obydwu stołecznych teatrów operowych. Wielu Klubowiczów widziało Artura Rucińskiego w Teatrze Wielkim i w Operze Kameralnej, pozostali z pewnością go zobaczą i o nim usłyszą. Dlatego warto przybliżyć sylwetkę młodego śpiewaka, który ma szansę na wielką karierę wokalną i sceniczną.

Artur Ruciński mówi, że właściwie muzykę ma we krwi, cała jego rodzina muzykuje lub jest z muzyką związana (rozmowy z Arturem Rucińskim można było wysłuchać jakiś czas temu w I Programie Polskiego Radia w cyklu Sekrety – konkrety). Oboje rodzice śpiewaka byli artystami Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze, sam młody artysta uczył się m.in. gry na skrzypcach, oboju oraz uczęszczał przez krótki czas do szkoły baletowej. Naukę śpiewu rozpoczął w 1995 roku, w wieku 18 lat, w Państwowej Szkole Muzycznej im. Chopina w Warszawie pod kierunkiem prof. Knetiga. W następnym roku zdobył II nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Wokalnym Szkół Średnich w Łodzi i po zdaniu egzaminów został przyjęty na Wydział Wokalny warszawskiej Akademii Muzycznej. W 1997 roku zadebiutował na scenie stołecznego Teatru Wielkiego jako Guglielmo w Cosi fan tutte. Po dwóch latach otrzymał stypendium Niemieckiej Fundacji Hans und Eugenia Jutting i na jej zaproszenie dał recital w mieście Stendal. Artur Ruciński jest laureatem wielu konkursów wokalnych: wyróżnienie na I Ogólnopolskim Konkursie Wokalnym im. I. J. Paderewskiego w Bydgoszczy (1999 r.), III nagroda w kategorii oratoryjno-pieśniarskiej na VI Ogólnopolskim Konkursie Wokalnym w Dusznikach-Zdroju (2000 r.), II nagroda (I nie przyznano) na VI Ogólnopolskim Konkursie Operowym im. A. Didura w Bytomiu, III nagroda na XVI Międzynarodowym Międzyuczelnianym Konkursie Muzyki Kameralnej im. Bacewicza w Łodzi (2001 r.). Artysta uczestniczył w festiwalach, ostatnio występował na Festiwalu im. J. Kiepury w Krynicy Górskiej, w Cieszynie i Zielonej Górze, gdzie wziął udział w wykonaniu kantaty Orffa Carmina Burana. W Paryżu śpiewał w Mesjaszu Händla i IX Symfonii Beethovena.

W ramach działalności operowej artysta śpiewał partię Ricarda Forth’a w koncertowym wykonaniu Purytanów Belliniego na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi. W maju 2001 roku wraz z zespołem Warszawskiej Opery Kameralnej odbył tournée po Hiszpanii, występując w Czarodziejskim flecie jako Papageno, którą to partią debiutował na scenie WOK. W tej roli podziwiać go było można podczas poprzedniego i ostatniego, XII Festiwalu Mozartowskiego. Artysta był znakomity wokalnie i aktorsko. Rola Papagena wymaga lekkości w głosie i ruchach, Ruciński w kostiumie pokrytym niebiesko-czerwonymi piórkami był idealnym ptasznikiem. W kolejnej charakterystycznej partii operowej, tym razem na scenie Teatru Wielkiego, zaprezentował się Artur Ruciński w Turandot, gdy tytułową bohaterkę śpiewała Eva Martón, a w roli Calafa wystąpił Janez Lotrič. Młody śpiewak kreował rolę Pinga i jego piękny, dźwięczny baryton zdecydowanie wyróżniał się w trójce “panów P” (Ping-Pang-Pong). I choć to postać drugoplanowa, artysta był prawdziwym partnerem dla głównych bohaterów opery. (Artur Ruciński zadebiutował w roli Pinga już wcześniej, 14 czerwca 2002, w przedstawieniu tym debiutował również Tomasz Kuk w roli Kalafa i Lada Biriucov jako Turandot). Szczęściem to właśnie Ping ma z trójki mandarynów najwięcej do śpiewania (m.in. monolog rozpoczynający II akt) i do grania. I w tej roli Artur Ruciński wypadł świetnie, tak w scenach komicznych, jak i dramatycznych (przesłuchanie Liu) – co bardzo ważne, z dużą swobodą, ale bez zbytniego zgrywania się zachowywał się na scenie.

Partię Oniegina w tym sezonie Artur Ruciński wykonał na obu warszawskich scenach operowych. W Warszawskiej Operze Kameralnej można go było podziwiać już w kwietniu b. r., kiedy śpiewał Oniegina podczas premiery trzeciej obsady w WOK (patrz: Trubadur nr 2/2002). W spektaklu tym Artur Ruciński wystąpił ponownie na początku października. Teraz młody artysta jeszcze udoskonalił swoją interpretację, nadał jej więcej mocy i dramatyzmu. Również wokalnie artysta wypadł świetnie – dźwięczny głos, piękna kantylena w arii z I aktu i bardzo udany finał. Także na scenie Teatru Wielkiego Ruciński doskonale sprawdził się jako Oniegin w zupełnie przecież innej inscenizacji. Więcej – mimo dość sztywno poprowadzonych przez reżysera ruchów postaci odmalował bardzo przekonujący portret Eugeniusza – dandysa, dał mu wiele własnej młodości i... wdzięku. Ruciński doskonale poradził sobie także z wielką przestrzenią sceny Opery Narodowej, jego dźwięczny głos przybierający czasami wręcz tenorowe brzmienie (śpiewak bardzo swobodnie posługuje się głosem w wysokich rejestrach) był doskonale słyszalny również z kulisy i głębi sceny.

Dzięki temu, że od czasu do czasu Telewizja Polska jednak przypomina sobie o swojej kulturotwórczej misji, można było również zobaczyć Artura Rucińskiego na ekranie telewizora. Co prawda wymagało to koczowania przed odbiornikiem do późnych godzin nocnych (początek o 23.30), ale w końcu wytrwali mogli obejrzeć spektakl drugiej części tryptyku operowego Ziemia Urlo skomponowanej przez Balakauskasa dla Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień. Właściwie jedynie dla kreacji wokalnych Rucińskiego (rola Świadka) i Anny Karasińskiej warto było tę – przyznajmy – nudnawą rejestrację zobaczyć, czy raczej usłyszeć.

Piękny głos o charakterystycznej barwie i sporym wolumenie, dobra szkoła, naturalne aktorstwo, znakomita prezencja sceniczna, mądre (jak na razie) planowanie kolejnych kroków na drodze kariery... Artur Ruciński ma wszelkie dane, by w przyszłości stać się jednym z najlepszych barytonów na scenach polskich, a wierzymy, że i zagranicznych. Jako miłośniczki tego rodzaju głosu będziemy mocno trzymać kciuki.

Katarzyna K. Gardzina, Barbara Pardo