Trubadur 2(31)/2004 (Dodatek Moniuszkowski) Strona główna

Po Konkursie Moniuszkowskim

Gdy opadły emocje po zakończonym właśnie V Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Stanisława Moniuszki, nadchodzi czas refleksji i podsumowań dla laureatów, pozostałych uczestników, członków jury, a także dla uważnych obserwatorów zmagań wokalnych. Oto kilka bardzo osobistych odczuć po tym prawdziwym maratonie muzycznym. Przede wszystkim wyrazy najgłębszego podziwu i uznania należy złożyć Pani Marii Fołtyn, której urodziny i jubileusz 55-lecia pracy artystycznej zbiegły się z jubileuszowym V Konkursem Moniuszkowskim. W czasach mizerii finansowej i powszechnego braku zainteresowania sztuką wokalną udało Jej się zdobyć fundusze na nagrody i zorganizowanie konkursu. Trzeba również podziękować za przychylność Dyrekcji Teatru Wielkiego-Opery Narodowej oraz wyrazić uznanie dla jury. Oszacowałam, że wysłuchanie uczestników w trzech etapach zajęło ponad 50 godzin wymagających skupienia i troski o obiektywną ocenę; późniejsze podsumowania, kwalifikacje i dyskusje to dalsze godziny pracy.

Obserwatorzy obecni w sali i zapewne większość słuchających transmisji II i III etapu dokonywali własnych ocen. Ocena ta była względnie łatwa w I etapie, do którego przystąpiło ponad 100 śpiewaków. Dla wielu wykonanie arii, a zwłaszcza pieśni okazało się zbyt trudnym testem, przede wszystkim gdy chcieli pokazać siłę swego głosu, co śpiew zamieniało w krzyk. Udział niektórych śpiewaków wydawał się zupełnym nieporozumieniem, ale inni mieli pecha, jak choćby znana nam dobrze Małgorzata Pańko, która występowała pierwsza i nie znalazła się wśród 32 uczestników II etapu. Uważam, że II etap charakteryzował naprawdę wysoki poziom artystyczny i jury stanęło przed trudnym wyborem, aby do dalszych zmagań zakwalifikować 13 śpiewaków, a spośród nich 7 laureatów nagród regulaminowych oraz kilku laureatów nagród specjalnych. Podkreślił to przewodniczący jury Kazimierz Kord, zwracając się do tych uczestników, którzy nie przeszli przez sito kwalifikacyjne do III etapu. Zapewnił ich, że są naprawdę dobrymi śpiewakami i on sam miał duże trudności w ocenie poszczególnych osób, bowiem całkowicie obiektywna ocena sztuki jest niemożliwa, nawet gdy się ją wyraża w punktach. Mają na nią wpływ indywidualne upodobania członków jury, a nawet ich aktualna dyspozycja fizyczna.

Zwykle jest tak, że obserwator zmagań konkursowych zauważa kilku interesujących go uczestników, a wśród nich tych, którzy podobali się szczególnie. Moją uwagę od I etapu zwróciło dwóch śpiewaków. Pierwszy to 21-letni student z Armenii baryton Arsen Sogomonian, który jest już laureatem III nagrody na I Międzynarodowym Konkursie Pawła Lisicjana. Zachwycił mnie piękną barwą głosu i wielką muzykalnością od pierwszego utworu – arii Alessandra Stradelli Pieta Signore. Nieco mniej stylowe wydało mi się wykonanie dwóch pieśni – Moniuszki Wyjazd na wojnę oraz Schumanna Ich grolle nicht z cyklu Dichterliebe. Ucieszyła mnie decyzja jury o zakwalifikowaniu go do II i III etapu. W etapie II Sogomonian pięknie zaśpiewał arię Walentego z Fausta Gounoda, a także trzy pieśni, w tym polską pieśń ludową. Miały one charakter romansów rosyjskich, zabrzmiały pięknie, ale odniosłam wrażenie, że artysta mógłby dokonać wyboru bardziej ambitnego i zróżnicowanego stylistycznie. Sam śpiewak chyba to zauważył, ponieważ w późniejszej rozmowie podkreślał, że o takim wyborze zadecydowała chęć “pokazania duszy”. W III etapie z orkiestrą wykonał recytatyw i pieśń Janusza z Halki oraz scenę śmierci Posy z Don Carlosa. Najwyraźniej jurorom podobały się głos, interpretacja i ta “dusza”, bowiem Arsen Sogomonian został laureatem III nagrody w kategorii głosów męskich. Podczas koncertu laureatów śpiewak zaprezentował się jako Germont w arii z Traviaty. Ponieważ miałam przyjemność uczestniczenia w kwalifikowaniu do naszej nagrody pozaregulaminowej, oceniłam śpiewaka z Armenii maksymalnie wysoko. Najwyraźniej zrobiłam tak nie tylko ja, ponieważ Arsen Sogomonian zyskał znaczną przewagę punktową nad następnym artystą. Nagroda ta w najmniejszym stopniu nie jest nagrodą pocieszenia dla zdobywcy III miejsca, ponieważ przed przyznaniem jej nie znaliśmy przecież werdyktu jury. Ucieszyłam się, że trafność naszego wyboru docenili państwo Marchwińscy, a także nasz znakomity bas Leonard Andrzej Mróz. Spotkany po koncercie laureatów przyznał, że głos Sogomoniana jest jednym z najpiękniejszych nowych głosów, jakie ostatnio słyszał.

Drugim ze śpiewaków, którzy zwrócili moją uwagę, był rosyjski bas Ilia Bannik dysponujący pięknym głosem i dojrzały interpretacyjnie. W I etapie artysta zaśpiewał arię katalogową Leporella z Don Giovanniego, jako jedyny spośród uczestników wykonał Starego kaprala Moniuszki oraz piękną pieśń Rimskiego-Korsakowa Prorok. W II etapie zaśpiewał kuplety Mefistofelesa z Fausta (po charakteryzacji będzie znakomitym Mefistem na scenie) i przedstawił interesujący repertuar pieśniarski – Paderewskiego Un jeune petre do poezji Catulle Mendesa, Um Milternacht Mahlera i Rayon des yeux Poulenca. W finale artysta wykonał arię Skołuby ze Strasznego dworu i arię Attyli z opery Verdiego, natomiast jako laureat II nagrody w kategorii głosów męskich podczas koncertu laureatów zaśpiewał arię Gremina z Eugeniusza Oniegina. Rosyjski bas jest doświadczonym śpiewakiem, laureatem kilku międzynarodowych konkursów wokalnych, obecnie jest solistą Akademii Młodych Śpiewaków Teatru Maryjskiego w St. Petersburgu. Nazwiska tych artystów wymieniłam, uznając ich za szczególnie interesujących, ale przy tej okazji chcę zwrócić uwagę na inną ważną sprawę. Szeroka rozpiętość wieku pozwala na uczestniczenie w konkursie zarówno bardzo młodym i nieobytym jeszcze z estradą studentom, jak i dojrzałym artystom, solistom teatrów operowych i laureatom wielu nagród. Kilka czy kilkanaście lat różnicy to dla śpiewaka bardzo dużo. Jury musi ocenić warunki głosowe i poziom artystyczny bez względu na wiek i inne kryteria pozaartystyczne. Ale inna jest sytuacja, gdy na konkurs przyjeżdża młody człowiek z dalekiego, biednego kraju oraz gdy w konkursie uczestniczy kilkuosobowa grupa z jednego zespołu operowego, wspierana przez swego pedagoga, dyrektora i członka jury w jednej osobie. Oczywiście, ci śpiewacy–koledzy konkurują ze sobą, ale z drugiej strony jest im raźniej. Akademia Teatru Maryjskiego to znakomita szkoła wokalna, czego dowodem lista laureatów – wśród siedmiu nagród regulaminowych cztery przyznano śpiewakom z tego zespołu. Laureatem I nagrody w kategorii głosów męskich został doskonały rosyjski bas Michaił Koleliszwili, a laureatka w kategorii głosów kobiecych to Rosjanka Wiktoria Jastriebowa. Śpiewaczka bardziej podobała mi się w finale, podczas którego ładnie wykonała recytatyw i arię Halki, niż w II etapie, gdy pieśń Mahlera Erinnerung przypominała mi rosyjski romans. Jury zdecydowało, że na nagrodę najwyższą (również finansowo), Grand Prix, zasługuje baryton z Białorusi Władymyr Moroz. Laureatką I nagrody w kategorii głosów kobiecych została śpiewaczka ze Stanów Zjednoczonych Lorraine Hinds. W finale zamiast podanej w katalogu arii Hanny ze Strasznego dworu wykonała arię Halki po włosku. Przyznaję, że wolę włoską wersję językową niż z trudem wymawiany polski tekst. Sympatyczna i efektowna na scenie śpiewaczka zaprezentowała się też w arii Manon z opery Masseneta.

Wymaga rozważenia, dlaczego spośród najliczniejszej polskiej grupy, liczącej 55 uczestników, do II etapu zakwalifikowano 14 osób, do III – dwie śpiewaczki, a wśród laureatów znalazła się tylko jedna z nich – Ewa Biegas. Dodatkowo dwoje Polaków otrzymało nagrody specjalne – Barbara Bagińska nagrodę im. Janiny Korolewicz-Waydowej dla najlepszego mezzosopranu oraz bas Remigiusz Łukomski nagrodę Polskiego Radia. Barbara Bagińska miała chyba pecha, gdy jej udział zakończył się na II etapie. Tak liczny udział Polaków oraz prawie 30-osobowa grupa z Rosji, Ukrainy i Białorusi, a także przybycie kilku uczestników ze Słowacji i Czech sprawiły, że konkurs międzynarodowy stał się przede wszystkim konkursem słowiańskim. Zastanawia mnie brak znaczącego udziału śpiewaków niemieckich, którzy mieliby przecież bogaty wybór repertuaru w każdym z trzech etapów, choć specjalnego przygotowania wymagałoby wykonanie arii i pieśni patrona konkursu.

Konkurs im. Stanisława Moniuszki to ważne wydarzenie w naszym życiu muzycznym. Obserwowanie zmagań konkursowych jest niezwykle pouczające dla zainteresowanych wokalistyką i budzi apetyty na interesujące spektakle. Teatr Wielki-Opera Narodowa ustanowił jako nagrodę specjalną udział w przedstawieniu operowym laureatów pierwszych głównych nagród, czyli Lorraine Hinds, Władymyra Moroza i Michaiła Koleliszwilego. Opera Krakowska przyznała nagrodę dla tenora Nurłana Bekmuchambetowa – występ na swej scenie. Ja chciałabym zobaczyć Fausta z Bannikiem – Mefistofelesem, Sogomonianem – Walentym, Małgorzatą mogłaby być Hinds i Faustem – Bekmuchambetow. Można pomarzyć.

Barbara Pardo