Trubadur 3(36)/2005 Strona główna

Szanowni Państwo,

Nazywam się Karol Urbański. Jestem tancerzem i choreografem. Od jakiegoś czasu wpadają mi w ręce dodatki baletowe do Państwa pisma. Miałem nawet wątpliwą przyjemność bycia negatywnym bohaterem jednej z recenzji. Nie chciałbym jednak, aby mój list został odczytany jako rodzaj osobistego rewanżu gdyż nie jest to jego celem. Pozwalam sobie po prostu na podstawie ostatniego numeru, który nie traktuje o mojej osobie dokonać metakrytyki pani krytyk. Sadzę bowiem, że chociaż do specyfiki naszego zawodu należy to że jesteśmy oceniani to jednak możemy oczekiwać że ocena ta będzie dokonywana przez osoby kompetentne i według jakiegoś kryterium merytorycznego. Wydaje mi się bowiem, że jeśli ma się, tak jak pani KKG ambicje kształtowania opinii publicznej należy najpierw samemu spełniać pewne warsztatowe kryteria. Przeczytałem ostatni dodatek z kwietnia/czerwca 2005 roku i nie wiedziałem czy płakać czy się śmiać. Pod biuletynem podpisuje się niezidentyfikowana redakcja, którą okazuje się być jedna osoba podpisująca się KKG. Czyżby tak bardzo wstydziła się swoich tekstów, że nie podpisuje ich pełnym nazwiskiem czy też pismo ma charakter wewnętrzno-tajny. Abstrahując od merytorycznej treści owych pseudorecenzji nie można się nie przerazić brakiem umiejętności posługiwania się językiem polskim i brakiem umiejętności warsztatowych niezbędnych przy pisaniu recenzji. Pani KKG z wzruszającą otwartością opowiada o swoich subiektywnych odczuciach i przedstawia czytelnikom swoje rozumienie spektakli, na których była. O ile wiem krytyka czy też recenzja powinna dążyć do pewnej obiektywności i przedstawiać czytelnikowi analizę opartą o pewne kryteria, które można znaleźć choćby w podręcznikach estetyki. Można również czerpać z przykładu recenzentów piszących w innych zacnych periodykach. Liczba kolokwializmów w rodzaju jak bezwolne ciele powiodła przed ołtarz omotała go inna wiejska zalotnica, naprawdę robi wrażenie a „celnymi” sformułowaniami można by zapełnić niejeden tom „Zeszytów szkolnych”. Pani KKG ma wgląd w duszę widza, którego utożsamia z własną osobą, kiedy pisze Widz (a przynajmniej ja) stwierdza że tym czego oczekiwał on najbardziej w choreografii Nacho Duato był łoskot łańcuchów. Przykłady braku zrozumienia i wrażliwości można mnożyć, należy zadać tylko pytanie jaki jest cel takich elaboratów. Nie służą one ani widzowi bo niczego się z nich nie dowiaduje, są przykładem braku umiejętności posługiwania się mową ojczystą. Jak już powiedziałem jako artysta muszę się godzić z tym że każdy ma prawo oceniać moje dokonania, ale ponieważ recenzja też jest swego rodzaju artefaktem pozwalam go sobie ocenić, zwracając Państwa uwagę, że Państwa z pewnością szacowna instytucja firmuje tą pisaninę swoim szyldem. Na koniec chciałbym strawestować panią KKG i powiedzieć że wystarczającą karą w piekle byłaby konieczność czytania jej recenzji.

Z wyrazami szacunku,

Karol Urbański

***

Szanowny Panie,

Wyjaśniamy, że „niezidentyfikowana redakcja” podpisująca się nie pod tekstami w dodatku, a pod edytorialem to Redakcja kwartalnika Trubadur, do którego Dodatek jest dołączany. Trubadur jest czasopismem wewnętrznym Ogólnopolskiego Klubu Miłośników Opery, jako taki rozsyłany jest do członków Klubu. Jest także dostępny w bibliotekach i czytelniach, teatrach muzycznych oraz w Internecie. Jeżeli dotarł Pan do naszej strony internetowej i adresu e-mailowego redakcji, mógł Pan łatwo sprawdzić, że Dodatek Baletowy tworzy i własnym sumptem wydaje nasza klubowa i redakcyjna koleżanka Katarzyna K. Gardzina (KKG), o czym wielokrotnie pisaliśmy w kwartalniku. Nie ma zatem potrzeby zwracać nam uwagi, że „nasza z pewnością szacowna instytucja” firmuje Dodatek Baletowy – robimy to świadomie i z przyjemnością, zwłaszcza że, jak wiemy z pisemnych i ustnych opinii, nasi czytelnicy bardzo sobie Dodatek cenią.

Redakcja

***

Szanowny Panie,

Dziękuję za wszystkie merytoryczne uwagi, dobre rady etc. Po zwróceniu przez Pana uwagi będę dla jasności zawsze podpisywać teksty zamieszczane w Dodatku Baletowym pełnym imieniem i nazwiskiem. W miarę moich możliwości postaram się doskonalić warsztat, umiejętności i wiedzę, bo wszyscy, tak dziennikarze, jak i tancerze, uczymy się całe życie. Pozwalam sobie jedynie zwrócić uwagę, że specyfiką przekazywania opinii o jakiejkolwiek dziedzinie sztuki jest subiektywizm i własne (bo jakież inne) odczytanie dzieła sztuki, połączone oczywiście z obiektywizmem w przekazywaniu informacji o nim. Styl to już rzecz odrębna – ilu recenzentów, tyle szkół i sposobów, zależnych od potrzeby chwili, tematu, miejsca publikacji etc. Kwartalnik „Trubadura” jest miejscem swobodnej rozmowy między członkami klubu, dziękuję, że zechciał się Pan do niej włączyć.

Z wyrazami szacunku,

Katarzyna K. Gardzina