Trubadur 1,2(38,39)/2006 Strona główna

Moniuszko w kinie

Koncertem jubileuszowym dnia 23 września Filharmonia Koszalińska im. Stanisława Moniuszki zainaugurowała 50 sezon artystyczny. Oczywistym jest, że wieczór ten wypełniła muzyka twórcy polskiej opery narodowej, a dokładnie fragmenty z Halki i Strasznego dworu. I pomimo dość niesprzyjających warunków (warto przypomnieć, że filharmonia mieści się obecnie w budynku kina), była to muzyka w wielce satysfakcjonującym wykonaniu.

Rozpoczynająca koncert brawurowo wykonana uwertura do opery Halka, zapowiadała wieczór ze świetnie zagranym Moniuszką. I nie były to bynajmniej płonne nadzieje. Orkiestra pod batutą nowego „starego” dyrektora artystycznego Rubena Silvy grała wspaniale, zarówno w dynamicznych tańcach góralskich, jak i lirycznych ariach. Na wyróżnienie zasługuje zwłaszcza kończący koncert ogniście zagrany mazur ze Strasznego dworu, po którym wśród publiczności słychać było słowa zdziwienia i uznania, że cudzoziemiec może tak niesamowicie „czuć Moniuszkę”.

Orkiestrze nie ustępowały niskie głosy męskie. Baryton Marcin Bronikowski rozpoczął swój występ bardzo emocjonalnie zaśpiewaną arią Janusza. Artysta czarował pianami, pięknie wykańczał frazy, a w duecie Janusza z Halką płynnie przechodził od liryzmu do gniewu. Popisowym numerem okazała się jednak słynna aria Miecznika, którą zaśpiewał dystyngowanie i z dumą, podtrzymując tym najświatlejsze tradycje poprzedników, lecz nie powielając ich interpretacji. Głęboki bas Piotra Nowackiego zachwycał zwłaszcza w arii Stolnika. Śpiewak lekko pokonywał trudności wokalne, jakie stawia ten fragment, a przy tym był naturalny niczym na scenie. Żal jedynie, że nie mogliśmy usłyszeć w jego wykonaniu zapowiadanej w programie arii Ten zegar stary, z której artysta zrezygnował z powodu postępującej niedyspozycji, która jednakże nie przeszkodziła mu w bardzo dobrym zaśpiewaniu innych scen ze Strasznego dworu (duet Zbigniewa ze Stefanem i tercet Cichy domku modrzewiowy). Nieco słabiej wypadł Dariusz Stachura. Tenor śpiewał wysiłkowo, dziwnie ściśniętym głosem, urywał frazy, co było słyszalne zwłaszcza w arii Jontka. Jednak w drugiej części koncertu zaprezentował się już lepiej. Pochwalić należy przede wszystkim arię z kurantem wykonaną z wielkim uczuciem i z bardzo ładnymi „górami”. W zastępstwie za niedysponowaną Iwonę Hossę fragmenty partii Halki zaśpiewała Halina Fulara-Duda. Jej interpretacja okazała się niestety w większości pozbawiona emocji, a głos, suchy w średnicy, brzmiał dźwięcznie jedynie w wysokim forte. Być może nagłe zastępstwo nie pozwoliło śpiewaczce przygotować się w pełni do występu, choć jest to słabe usprawiedliwienie dla artystki, która już wielokrotnie wykonywała tę partię na scenie. Ostatnią wykonawczynią wieczoru była młodziutka śpiewaczka Iwona Socha. Artystka, obdarzona miłym dla ucha sopranem lirycznym, z dużym wdziękiem wykonała arię Hanny ze Strasznego dworu. Gdyby jeszcze poprawnie zabrzmiały wymagane w tej partii koloratury, pozostawiłaby ona bardzo pozytywne wrażenie.

Koncert poprowadził Andrzej Zborowski, który wygłaszał obszerne, a czasem nawet zbyt obszerne, wstępy do kolejnych fragmentów muzycznych. Nie wydawało się koniecznym dokładne opowiadanie librett tak przecież znanych oper, czy też kilkakrotne zachęcanie widzów do zakupu programu. Przyznać jednak trzeba, że Andrzej Zborowski poprowadził ten wieczór w sposób profesjonalny, a zarazem dość interesujący.

Tymczasową siedzibę Koszalińskiej Filharmonii melomani odwiedzili tłumnie. Sala była zapełniona, dostawiono nawet dodatkowe krzesła. Wieczór ten zapewne pozostawił miłe wspomnienia wszystkim jego uczestnikom. Należy wyrazić życzenie, aby cały jubileuszowy sezon był równie udany jak jego inauguracja!

Justyna Piaszczyk, Anna Wojtyś