Trubadur 2(43)/2007 Strona główna

Addio Vittoria bravissima
Wiktoria Calma

W dniu 24 lutego 2007 roku w kościele pod wezwaniem św. Ojca Pio w Gdańsku rozbrzmiewała z niezwykłą mocą aria Leonory z opery Faworyta Donizettiego. Nieliczne grono osób w skupieniu i z ogromnym wzruszeniem słuchało płynącego z głośników głębokiego, zmysłowego mezzosopranu. Był to głos niesłyszanej od sześćdziesięciu lat w Polsce Wiktorii Calmy. Rodzina i przyjaciele żegnali artystkę, która odeszła 28 stycznia 2007 roku w Rzymie.

Calma – ten prosty, zaczerpnięty z włoskiego słownictwa pseudonim artystyczny nadał młodziutkiej Wiktorii Kotulak u progu kariery legendarny śpiewak operowy, bas o światowej sławie, jej pierwszy i jedyny Mistrz – Adam Didur. Z niezawodną intuicją doświadczonego artysty i mądrego pedagoga dostrzegł w nastoletniej dziewczynie wielki, samorodny talent wokalny, gdy po raz pierwszy usłyszał jej dojrzały, mimo tak młodego wieku, mezzosopran. Urzeczony pięknem głosu i niezwykłą urodą dziewczyny postanowił ją kształcić.

Wiktoria Kotulak urodziła się 29 listopada 1920 (istnieją źródła podające 1924 jako rok urodzenia artystki) w Trzcinicy nieopodal Jasła. Śpiewała od najmłodszych lat, wyrażając śpiewem wszystko to, czego młoda, wrażliwa dziewczyna inaczej wyrazić nie umiała; tęsknotę za matką, którą straciła w wieku trzech lat, uczucie osamotnienia najmłodszego dziecka w wielodzietnej rodzinie i piękno otaczającej natury. Wyśpiewywała także swe najgorętsze marzenie, by śpiewać dla innych; stanąć przed szeroką publicznością i śpiewać jak najpiękniej.

Droga Wiktorii Kotulak z rodzinnej Trzcinicy do klasy wokalnej Adama Didura w konserwatorium imienia K. Szymanowskiego we Lwowie wydaje się z perspektywy czasu najprostszą i jedyną, która doprowadzić ją miała do upragnionego celu! Postawiła na niej pierwsze kroki, gdy uzyskawszy pozwolenie ojca, wyjechała w 1936 roku do Lwowa.

Znalazła się tam w licznym gronie uczniów Adama Didura wraz z Jadwigą Lachetówną i Lesławem Finze, z którymi połączyła ją trwała, serdeczna więź, wspólna pasja, a w przyszłości – trudne, okupacyjne dzieje. Tam zdobywała pierwsze doświadczenia sceniczne i debiutowała w Teatrze Miejskim partią Filiny w Mignon Thomasa w 1938 roku. Adam Didur kształcił jej głos tak, aby w przyszłości mogła czerpać z całego bogactwa literatury operowej i śpiewać partie pisane również dla głosu sopranowego. Mistrz sięgał wzrokiem dalej, słyszał więcej niż inni i nie mylił się. W przyszłości Wiktoria Calma zabłyśnie na europejskich scenach, śpiewając brawurowo i z jednakową łatwością partie altowe, mezzosopranowe i sopranowe.

Lwowski etap realizacji marzeń Wiktorii Calmy zakończył się wraz z wyjazdem Adama Didura do Warszawy, dokąd udał się w maju 1939 roku, by objąć stanowisko dyrektora Teatru Wielkiego. Wkrótce podążyli za nim wierni uczniowie: Wiktoria Calma, Jadwiga Lachetówna i Lesław Finze, by po otrzymaniu angażów rozpocząć próby opery Goplana Żeleńskiego. Przerwano je nieodwołalnie 5 września 1939 roku. W tym tragicznym momencie historii nawet najżarliwsze marzenia rozpadały się w gruzy. Marzenie Calmy, by śpiewać, pozostało i pozwoliło jej przetrwać. Śpiewała na koncertach organizowanych dla Polaków w kawiarniach, pod gołym niebem, pomiędzy kolejnymi akcjami powstańczymi na gruzach Warszawy, skąd nie raz uchodziła w ostatniej chwili z życiem. Gmach Poczty Głównej, gdzie występowała, runął kilka minut po jej wyjściu.

Po upadku Powstania Warszawskiego i ucieczce z obozu przejściowego w Ursusie, uniknąwszy wywozu do Rzeszy, Wiktoria Calma z Adamem Didurem dotarli do Krakowa. Doszło tu do niezwykłego, choć krytycznie ocenianego przez część krakowian wydarzenia artystycznego – wystawienia moniuszkowskiej Halki. Dnia 25 listopada 1944 roku na scenie Starego Teatru Adam Didur we współpracy z Bolesławem Fotygo-Folańskim zaprezentowali spektakl, który powstał z potrzeby odzyskania równowagi po traumatycznych przeżyciach wyniesionych z Powstania. W partii tytułowej wystąpiła Wiktoria Calma, zaś rolę Janusza powierzył Mistrz debiutującemu Andrzejowi Hiolskiemu. Kreację jedynej okupacyjnej Halki w wykonaniu Wiktorii Calmy pięknie wspominał obecny na przedstawieniu Lesław Finze. Według jego słów Calma: (…) stała się najwspanialszą odtwórczynią Halki, wręcz stworzoną do roli wiejskiej dziewczyny, znakomicie potrafiąc oddać śpiewem i ruchem scenicznym miłość, a następnie rozpacz prowadzącą do samobójstwa. (Pół wieku Opery Śląskiej pod redakcją i w opracowaniu Tadeusza Kijonki).

Wiosną 1945 roku Mistrz podjął decyzję o wyjeździe na Śląsk, do Katowic, aby i tam wystawić Halkę – operę, którą właśnie na tych ziemiach w latach walki o polskość, w okresie powstań i plebiscytów Niemcy starali się unicestwić. Barwne opowieści Didura o wielkich scenach operowych świata, wybitnych śpiewakach i wspaniałych spektaklach (należy wspomnieć, że w samej tylko Metropolitan Opera Mistrz zaśpiewał 57 partii w 900 przedstawieniach) podtrzymywały jego młodych przyjaciół artystów na duchu i pozwalały uwierzyć, że dalszy ciąg realizacji marzeń nastąpi niebawem na Śląsku.

I tak oto 14 czerwca 1945 roku pod kierownictwem artystycznym Adama Didura – twórcy i organizatora Opery Śląskiej – na scenie Teatru im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach wystawiono Halkę. Jak poinformował Dziennik Zachodni: Garstka pionierów z prof. Didurem na czele w cichej i mozolnej pracy przygotowała arcydzieło Stanisława Moniuszki.

W spektaklu premierowym partię tytułową śpiewała Wiktoria Calma, której partnerowali: Lesław Finze – Jontek, Olga Szamborowska – Zofia, Adam Kopciuszewski – Janusz, Henryk Paciejewski – Stolnik i inni. W roli Dziemby wystąpił nieoczekiwanie sam Adam Didur, wzbudzając frenetyczny aplauz publiczności. Był to jego ostatni występ sceniczny.

Po przedstawieniu Ludomir Różycki, kompozytor i wybitny znawca teatru operowego, wystawił spektaklowi znakomitą recenzję, najwyżej jednakże oceniając kreację Calmy, która: Rozporządzała całą potrzebną siłą ekspresji – siłą niemal demoniczną, uplastyczniając swym niezwykle pięknym głosem, fascynującą grą każde słowo libretta do najwyższego stopnia możliwości (Pół wieku Opery Śląskiej pod redakcją i w opracowaniu T. Kijonki).

Tą samą inscenizacją Halki Opera Śląska zainaugurowała 29 listopada 1945 roku swą działalność na scenie bytomskiej, po przejęciu na stałe gmachu Teatru Miejskiego. Wydarzenie to miało miejsce w dniu urodzin Wiktorii Calmy. Los podarował jej z tej okazji szczególny prezent.

W zespole Opery Śląskiej Wiktoria Calma zaistniała jako śpiewaczka. Tu nieustannie doskonaliła głos i budowała repertuar, w którym obok niedoścignionej Halki znalazły się takie role jak: Santuzza w Rycerskości wieśniaczej, głęboko wzruszająca Cho-Cho-San w Madamie Butterfly, piękna, wrażliwa Mimi w Cyganerii, poruszająca liryzmem i dramatyzmem Floria Tosca oraz niezwykła Aida. Tu kształtowała i rozwijała swą artystyczną osobowość. Z zespołem Opery Śląskiej podróżowała, występując na wielu scenach macierzystego województwa, a także w Krakowie, Ostrawie na Morawach oraz podczas letnich wyjazdów na sceny Łodzi i Warszawy. Od obecnego na spektaklach w stolicy Sola Huroka Wiktoria Calma i Lesław Finze otrzymali propozycję reprezentowania ich na zasadzie wyłączności w USA, Meksyku, Kanadzie i na Kubie.

Gdy 7 stycznia 1946 roku, umierając, Adam Didur wypowiedział do swych uczniów pamiętne słowa: Śpiewajcie dalej, nie przerywajcie, stały się one dla Wiktorii Calmy przesłaniem, tak jak nadany niegdyś przez Mistrza pseudonim artystyczny – drogowskazem.

Nim opadła ostatecznie żelazna kurtyna niemająca nic wspólnego z magicznym światem opery i teatru, Wiktoria Calma z końcem 1947 roku wyjechała na stypendium do Włoch. Nigdy już nie wcieliła się w postać Halki ani w kraju, ani za granicą, a Katowice odwiedziła dopiero z okazji Jubileuszu Pięćdziesięciolecia Opery Śląskiej w 1995 roku, gdy jak to pięknie ujął Dziennik ZachodniHalki zleciały do gniazda.

Wiktoria Calma, począwszy od 1948 roku, swe marzenie, by śpiewać jak najpiękniej, spełniała we Włoszech – kraju, który pokochała, a w którym nigdy nie zapomniała o Polsce. Fundusze przekazywane na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie, pomoc organizowana w okresie stanu wojennego i stałe serdeczne kontakty utrzymywane z rodziną i przyjaciółmi świadczą o jej głębokiej więzi z krajem.

Sprowadzone z Włoch, niestety niekompletne, archiwum artystki zawierające programy operowe i koncertowe, recenzje prasowe, zdjęcia, bogatą korespondencję i, co szczególnie istotne, repertuar spisany jej ręką ujawnia fascynujące i spełnione życie zawodowe i osobiste. Odkrywa przed nami okres ponad dwudziestoletniej obecności Wiktorii Calmy na większości liczących się włoskich scen operowych wraz z najbardziej prestiżową sceną Teatro alla Scala. Poza Włochami artystka śpiewała na scenach teatrów operowych Niemiec, Belgii, Szwajcarii, Malty, Portugalii, Czechosłowacji, Afryki Północnej i Południowej. Dysponowała bogatym i różnorodnym repertuarem, który obejmował dzieła: Vivaldiego, Scarlattiego, Monteverdiego, Pergolesiego, Belliniego, Donizettiego, Rossiniego, Verdiego, Ponchiellego, Giordana, Mascagniego, Saint-Seansa, Musorgskiego, Prokofiewa, Szostakowicza i, co wzrusza i zachwyca szczególnie, znalazły się w nim pieśni Karłowicza, Moniuszki, Nowowiejskiego, Wieniawskiego, Niewiadomskiego, Pankiewicza, stanowiące stałe pozycje jej recitali.

W ojczyźnie mistrzów belcanta Wiktoria Calma doskonaliła głos u takich pedagogów jak Maria Berger, pani Narducci i Mario Cotogni. Przed nową, nieznaną a wymagającą publicznością artystka stanęła po raz pierwszy w Teatro Nuovo w Mediolanie w 1950 roku. Zaśpiewała partię Carmeli w operze Umberta Giordana Mese Mariano, zwracając na siebie od razu uwagę krytyki. W następnych sezonach zaśpiewała w tym teatrze w Fedorze Giordana i w La Madre Di Veroli.

Ostatnim odnalezionym w zbiorze artystki programem operowym jest Nos Dymitra Szostakowicza wystawiony w La Scali w 1972 roku. W entuzjastycznie ocenionej przez krytykę inscenizacji Wiktoria Calma zaśpiewała partię Matrony. Zdjęcie z tego spektaklu ukazuje wciąż piękną kobietę i artystkę o wspaniałej, wyrazistej prezencji scenicznej. Wytworna i elegancka Wiktoria Calma była zarówno na scenie, jak i w życiu prywatnym.

W krótkim wspomnieniu długiego i obfitującego w piękne wydarzenia życia nie sposób przedstawić całości dokonań artystki. Z okresu wyznaczonego latami 1950–1972 wybrałam nieliczne, lecz znaczące.

W 1953 roku w Teatro Comunale we Florencji Wiktoria Calma zaśpiewała partię Soni w Wojnie i pokoju Sergiusza Prokofiewa pod dyrekcją samego Artura Rodzińskiego. Partnerowali jej Franco Corelli i Ettore Bastianini.

W 1955 roku gościła w Portugalii, śpiewając partię Toski na scenie teatru Coliseu w Lizbonie. Recenzent Diario De Noticias napisał po spektaklu: Swą kreacją pani Wiktoria Calma – sopran – wydobyła cały geniusz dzieła Pucciniego. Artystka o niezwykłym temperamencie, posługując się dźwięcznym, jasnym i pięknym głosem sprawiła, że w równym stopniu mogliśmy podziwiać arie liryczne, jak i dramatyczne. Romancę z drugiego aktu „Vissi d’arte” publiczność nagrodziła burzą braw, domagając się bisów.

W tym samym, 1955 roku Wiktoria Calma zaśpiewała Santuzzę w Rycerskości wieśniaczej, o której napisano w Gazzetta del’Emilla: Wiktoria Calma jako Santuzza przeszła samą siebie. Jej umiejętności wokalne i interpretacyjne pozwoliły stworzyć niezwykle emocjonalną atmosferę, nadać charakter kreowanej postaci i dramatowi (…).

Wystawienie Balu maskowego w Algierze w 1961 roku, w którym Wiktoria Calma śpiewała partię Ulryki, stało się wydarzeniem artystycznym. W L’Echo A’Alger o jej występie napisano: Pomimo tego, że wcielając się w postać Ulryki, Wiktoria Calma musiała poddać się charakteryzacji czyniącej z niej starą, brzydką Cygankę, artystka pokazała, jak wielką jest osobowością. Pięknym, aksamitnym mezzosopranem, którego chcielibyśmy posłuchać w repertuarze wagnerowskim, posługiwała się, stwarzając atmosferę niemal mistyczną.

Kreacje Wiktorii Calmy nie mogły przebrzmieć bez echa w kraju, w którym kochają artystów śpiewających najpiękniej; w kraju, w którym od 1778 roku istnieje Teatro alla Scala!

W sezonie 1955/56 Wiktora Calma debiutowała w La Scali, występując w Czarodziejskim flecie Mozarta i Ognistym aniele Prokofiewa. W następnym sezonie śpiewała w Simonie Boccanegrze Verdiego. Kolejna wzmianka o jej obecności w La Scali dotyczy sezonu 1965/66. Wystąpiła wówczas w Wilhelmie Tellu Rossiniego, a nazwisko Calma pojawiło się w obsadzie wśród takich śpiewaczek jak: Fiorenza Cossotto, Mirella Freni, Renata Scotto i Joan Sutherland. Ostatnim występem artystki w La Scali zdaje się być, wspomniana już powyżej, opera Nos Szostakowicza wystawiona w 1972 roku.

Wielokrotnie na przestrzeni lat artystka odwiedzała Sycylię, występując w Teatro Massimo Bellini w Katanii. Śpiewała tam piękną mezzosopranową partię w oratorium La Risurrezione di Cristo Perosiego oraz w takich operach, jak: Beatrice di Tenda, Andrea Chenier, Rigoletto, Konsul, La Madre, Gioconda. O roli Laury w Giocondzie Ponchiellego, którą stworzyła Calma, w Corriere di Sicilia napisano: Wiktoria Calma, artystka o wyrafinowanej wrażliwości, perfekcyjnej technice wokalnej i wyjątkowej intuicji scenicznej stworzyła żywą i przekonującą postać Laury.

Powody swych częstych wizyt na Sycylii artystka wyjawiła dziennikarzowi Corriere di Sicilia w wywiadzie udzielonym w 1967 roku.

Dziennikarz: Wiemy, że z przyjemnością przyjeżdża pani do Katanii, dlaczego?

Calma: Ponieważ Sycylia jest wspaniała, pełna słońca, a ludzie są prawdziwie sympatyczni. Poza tym Teatro Massimo jest jednym z najpiękniejszych teatrów operowych na świecie. Kiedy mając 17 lat, śpiewałam w moim kraju partię Mignon, najpiękniejszą dla mnie frazą była ta o Sycylii „Tam chciałabym pozostać, kochać i umrzeć“. Pewnie już wtedy nieświadomie pokochałam Sycylię, która w przyszłości miała odwzajemnić moje uczucia. Poślubiłam Sycylijczyka.

Wiktoria Calma wraz z mężem Giuseppe Castro prowadzili zakrojoną na szeroką skalę działalność charytatywną, kierując pomoc do najbardziej newralgicznych miejsc na świecie. Propagowali także idee wolnościowe i demokratyczne w wydawanym własnym sumptem piśmie Periodico Indipendente, którego redaktorem naczelnym był Giuseppe Castro.

Artystka prowadziła rozległą korespondencję z artystami i przedstawicielami świata muzyki. W jej archiwum znajdują się listy pisane przez Adę Sari, Andrzeja Hiolskiego, Witolda Lutosławskiego, Halinę Mickiewiczównę, Jerzego Waldorffa, Rudolfa Binga i… panią Kazię, która w trudnym, powojennym okresie tworzenia podwalin życia muzycznego na Śląsku opiekowała się grupką artystów koczujących w mieszkaniu Adama Didura w Katowicach.

Niezdiagnozowane dolegliwości kardiologiczne artystki ograniczyły ekspansywny rozwój jej kariery, nie przeszkodziły jednak w spełnieniu się marzenia, by śpiewać jak najpiękniej.

W głównym holu Opery Śląskiej w Bytomiu popiersie Adama Didura upamiętnia jej założyciela i wielkiego śpiewaka. Popiersie Wiktorii Calmy, z woli artystki, zostanie niebawem przekazane przez rodzinę władzom opery, by stanąć obok Mistrza!

Małgorzata Pawińska