Trubadur 2(43)/2007 Strona główna

Córka pułku w La Scali

Nie udało mi się być świadkiem historycznego bisu w pierwszym akcie Córki pułku Donizettiego, wykonanego przez Juana Diego Floreza po niekończącej się burzy oklasków publiczności. Od ponad siedemdziesięciu lat nie wydarzyło się coś takiego w La Scali. Poprzednio bisował w tym teatrze w 1933 roku Szalapin w Cyruliku sewilskim. Nie miałem też szczęścia usłyszenia Floreza w tej operze, trafiłem na spektakl, w którym partię Tonia śpiewał gruziński tenor Shalva Mukeria. Nie było więc brawurowego wykonania Floreza, lecz był głos Gruzina mocny, o ładnej barwie, właściwej emisji i dobrej technice. Desirée Rancatore w roli Marii o bardzo ładnych górach i frazowaniu dawała z siebie wszystko, co mogła i z pewnością nikogo nie zawiodła. Francesca Franci w roli markizy Berkenfield pełna scenicznego temperamentu i dobrego głosu doskonale pasowała do kreowania tej postaci. Alessandro Corbelli, ciekawy bas, także dobry aktorsko w zabawnej roli sierżanta Sulpice. Nadzwyczajna Anna Proclemer w mówionej roli duchessy Crackenthorp. To jedna z tych wielkich dam sceny włoskiej (pozostałe to Valentina Cortese i Rosella Falk) wspaniale spełniła zadanie w dowcipnej interpretacji rezolutnej arystokratki. Pani już po osiemdziesiątce, a z jaką lekkością pokazywała ruchy taneczne trochę topornej, do tej pory żyjącej w wojskowej atmosferze Marii. Doskonała wymowa i akcent francuski dopełniły reszty.

Orkiestrę poprowadził pewnie i z wyczuciem młody Kanadyjczyk z Montrealu – Yves Abel dyrygujący po raz pierwszy w La Scali. Filippo Crivelli ciekawie wyreżyserował spektakl z eksponowaniem groteskowości. Scenografia (wnętrza ładne, ale głębia tak jakby trochę patykiem malowana) i kostiumy Franco Zefirellego (do tej pory to on wielokrotnie reżyserował tę operę). Przedstawienie w doskonałym guście all’italiana w sumie odniosło wielki sukces.

Amir Z. Szlachta