Trubadur 2(43)/2007 Strona główna

Ireneusz Wiśniewski

We wtorek 7 sierpnia br. odszedł nagle Ireneusz Wiśniewski, znakomity tancerz, solista baletów w Berlinie i Düsseldorfie, baletmistrz zespołu baletowego Opery Narodowej. Miał zaledwie 51 lat. Zmarł podczas urlopu, który spędzał z rodziną w ulubionym letnim domu w Ełku. Irek Wiśniewski, jak nazywali go znajomi i współpracownicy, był absolwentem warszawskiej szkoły baletowej (rocznik 1975), od 1975 roku był tancerzem Teatru Wielkiego, gdzie w krótkim czasie został solistą, a potem pierwszym solistą. Na początku lat 80-tych wyjechał do Niemiec, gdzie wkrótce został solistą Baletu Deutsche Oper w Berlinie Zachodnim, a latach 1982-1996 solistą baletu Deutsche Oper am Rhein w Düsseldorfie. Współpracował też gościnnie z zespołami w Bazylei, Berlinie, Essen, Kolonii i Oslo. Wykonywał zarówno partie w baletach klasycznych, jak Dziadek do orzechów, Coppelia, Córka źle strzeżona czy Don Kichot, jak również w repertuarze współczesnym, który skusił go do wyjazdu za granicę. Zafascynowany pracą z Erichem Walterem przygotowującym choreografię w Warszawie postanowił spróbować swoich sił na Zachodzie. Miał tam okazję współpracować z największymi choreografami naszych czasów i tańczyć w ich baletach. Kreował główne role w baletach: Sonata i kantata, Bolero w choreografii Maurice Béjarta, Symfonia D, Rückkehr ins fremde Land Jiříego Kyliána, baletach Lifara, van Manena i Balanchine’a. Jego taniec charakteryzowała wielka siła i przenikająca go osobowość i charyzma wykonawcy. Miał okazję partnerować primabalerinie Evie Evdokimowej w baletach La Sylphide, Wahlverwandschafften, Jezioro łabędzie, Czajkowski-Pas de deux, Sfinks i Opowieść ludowa Bournonville’a oraz polskim balerinom: Ewie Głowackiej, Barbarze Rajskiej i Renacie Smukale.

W latach 1996-1998 studiował na Wydziale Metodyki Tańca Klasycznego w Wyższej Szkole Muzycznej w Kolonii. Od 1999 roku na zaproszenie Emila Wesołowskiego sprawował funkcję baletmistrza i pedagoga w zespole baletowym Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie. Prowadził poranne lekcje - fundament przygotowania tancerza do całodziennej pracy, był asystentem choreografów przygotowujących z warszawskim zespołem swoje balety jak Borisa Ejfmana i Matsa Eka. W 2004 roku w wywiadzie dla Trubadura opowiadając o pracy baletmistrza mówił:

- W pewnym momencie Emil Wesołowski zaproponował mi stanowisko baletmistrza. Dałem się namówić, choć w planach miałem raczej pracę w szkole baletowej, a nie w teatrze. Wiedziałem, że powroty nie są łatwe, zwłaszcza tu w Warszawie. To trudna praca, bo na kilkanaście lat wyskoczyłem z tutejszego obiegu jako tancerz. Po karierze scenicznej chciałem robić coś dalej, skończyłem studia w Kolonii, ale raczej pod kątem pracy w szkole. Przychodząc tutaj musiałem się szybko przestawić i przestawiam się właściwie do dziś, ponieważ pracując na Zachodzie, doświadczyłem i nauczyłem się czegoś zupełnie innego. W Polsce bardzo mocne są raczej rosyjskie tradycje klasyczne, mają głębokie korzenie – to oczywiście bardzo dobrze, zwłaszcza, gdy chce się prezentować wielkie balety klasyczne, ale ja pojawiłem się tu trochę z innego świata. Teraz muszę przyznać, że cieszę się, że dałem się namówić na przyjście do teatru. Przypuszczam, że praca w szkole to nie byłoby to samo.

Był człowiekiem bardzo życzliwym i wielkiej skromności, rzadko mówił o swoich zagranicznych sukcesach, z wielką atencją podchodził do każdego artysty, z którym przyszło mu współpracować w roli pedagoga. Twierdził, że każdy ma swoją własną artystyczną osobowość, w którą nie można ingerować, ale można wspólnie nad nią pracować:

- Jeśli o mnie chodzi, w warszawskim zespole koncentruję się na pracy z tancerzami-mężczyznami, moim zadaniem jest przygotować ich tak, aby podczas przedstawienia wypadli jak najlepiej. Mam nadzieję, że udaje mi się to z dobrym skutkiem, nasza współpraca się pogłębia i coraz lepiej się rozumiemy. Trzeba mieć głęboką wiedzę, żeby pracować z takimi artystami, jakich mamy w naszym zespole – to bez wątpienia najlepsi polscy tancerze. Praca z nimi to także wielka odpowiedzialność. Być może objąć te obowiązki łatwiej byłoby komuś z zespołu, kto skończył karierę tutaj i lepiej zna środowisko, niż mnie, który przyszedłem z zewnątrz. Ale widzę, że nasza wspólna praca zaczyna nabierać kolorów, a dla mnie jest naprawdę wielką przyjemnością.

Odszedł zbyt wcześnie, by zrealizować wiele artystycznych i osobistych planów. 14 sierpnia na Cmentarzu Północnym w Warszawie Ireneusza Wiśniewskiego pożegnały tłumy tancerzy z zespołu TW-ON, kolegów ze szkoły baletowej, współpracowników, przyjaciół. Prezydent RP pośmiertnie odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi, który wraz z listem przekazał dyrektor Opery Narodowej Janusz Pietkiewicz.

Katarzyna K. Gardzina