Biuletyn 1(14)/2000 Strona główna

Medycyna melomana

Dzieckiem w kołysce padłam ofiarą rozbawionych chyba wróżek, które postanowiły pchnąć mnie w kierunku nauk humanistycznych, a konkretnie teatru. Ze szczerym tedy podziwem i szacunkiem spoglądałam zawsze na tych, którzy zawodowe swoje życie związali z naukami ścisłymi, w szczególności zaś z medycyną. Jakaż więc była moja radość, gdy udało mi się ostatnio dokonać odkrycia z zakresu muzycznej medycyny stosowanej. Odkryłam otóż - proszę mi wybaczyć tę chwilę słabości i samochwalstwa - jednostkę chorobową, którą nazwałam Okolicznościowym Atakiem Kaszlu (OkAK).

Świadoma wszakże faktu, że samo odkrycie to jeszcze nie wszystko, przystąpiłam do naukowych badań. Po dokonaniu wielu obserwacji, sporządzeniu niezliczonych, szczegółowych notatek i przeprowadzeniu skrupulatnych analiz (i syntez), udało mi się odkryte zjawisko opisać i zaklasyfikować. Wnioski są następujące: OkAK jest jednostką chorobową występującą powszechnie u melomanów, a ujawniającą się podczas koncertów, w przerwach między poszczególnymi częściami utworu. Z reguły ma ona charakter epidemiczny, tj. ogarnia niemal całą widownię. OkAK ma trojakie podłoże: emocjonalne (z powodu silnego wzruszenia), zapobiegawcze (meloman kaszle “na zapas”, żeby uniknąć ataku kaszlu podczas następnej części) bądź kulturalne (jest wtedy formą zastępczą wyrażenia aprobaty, jako że klaskać, jak wiadomo, nie uchodzi).

Nie mam absolutnie zamiaru komukolwiek dokuczyć. Sama padam często ofiarą OkAK-u i wiem, jakie to uciążliwe. Dlatego zaświtała w mej głowie myśl szalona, a mianowicie: stoimy oto na przełomie wieków, ciągnąc za sobą niewyobrażalnie długi tren minionych epok i śmiało, z uniesionym czołem, patrząc nowemu tysiącleciu w twarz. Stopień rozwoju naszej cywilizacji jest porażający, a medycyna czyni niesłychane wręcz postępy. Dlaczego by więc - szepnęło coś we mnie cichutko, a zuchwale - nie spróbować wynaleźć specjalnej pigułki anty-OkAK-owej? Cóż by to była za ulga niewysłowiona! Jedna tabletka popita wodą przed wyjściem do Filharmonii i problem z głowy! Części utworów oddziela już od siebie kojąca cisza, artyści mają czas i warunki, żeby się skupić, a widzowie - żeby rzucić okiem do programu, bądź też posłać uśmiech znajomemu z sąsiedniego rzędu. Albo może... ale aż nie śmiem o tym marzyć...! Może udałoby się wynaleźć szczepionkę anty-OkAK-ową! Wtedy wystarczyłoby małe ukłucie raz w sezonie. Kto wie, kto wie... Bardzo być może, że już za parę lat na hasło: “kaszel“ każdy meloman będzie się tylko uśmiechał do swoich wspomnień...

Tym optymistycznym akcentem i wiarą w lepsze jutro, żegnam się z Wami, życząc Wam cudownej, koncertowej wiosny.

Wasz Odkrywca - Agnieszka Kłopocka