Biuletyn 1(14)/2000 Strona główna

Niebanalny Werther

Chcemy opowiedzieć o nagraniu Werthera J. Masseneta, nagraniu, które jest bliskie naszym sercom i w którym tytułową rolę kreuje José Carreras. W lutym minęło dwadzieścia lat od powstania płyty. Minęło też ładnych parę lat od tego (nomen omen) walentynkowego przedpołudnia, gdy wyczekane CD pojawiło się u nas i gdy po raz pierwszy słuchałyśmy operowej opowieści o najbardziej romantycznej miłości. I wciąż chętnie sięgamy po to nagranie, niezmiennie pozostając pod jego wielkim urokiem. Płyta została zrealizowana tuż po rewelacyjnych przedstawieniach Werthera w Royal Opera House, które odbywały się w styczniu 1980 r. W Covent Garden śpiewali wówczas obok José: Frederica von Stade, Isabel Buchanan i Thomas Allen, a dyrygował Colin Davis. Z tą też obsadą Sir Davis przystąpił do studyjnej realizacji opery.

Jak wspominają artyści, praca przebiegała we wspaniałej atmosferze, a maestro Davis (jak podkreśla José Carreras) potrafił stworzyć odpowiedni nastrój dla wykreowania romantycznego ducha opery, jednocześnie odczytując w partyturze nowe, intelektualne wartości.

Śpiewający Werthera Carreras miał już doświadczenie w tej roli, gdyż kreował ją do tej pory z powodzeniem na kilku scenach. Po raz pierwszy w 1978 r. w San Francisco Opera pod dyrekcją Antonia de Almeidy z udziałem Marii Ewing, Kathleen Battle i Allana Monka. Następnie w Teatro Reggio w Turynie, także w Monachium, a w marcu 1979 r. – w Zurychu, z Teresą Berganzą i pod dyrekcją Santiego. Po tym ostatnim przedstawieniu pisano m. in. w magazynie Opera: José Carreras stworzył kreację znakomitą i udało mu się to bez stosowania owych efekciarskich środków, którymi raczą nas inni tenorzy w celu ukazania emocjonalnych burz swojego bohatera (...). Jego temperament, wrażliwość i muzykalność pozwoliły mu stworzyć kreację najwyższej miary. Po raz ostatni José Carreras zaśpiewał tę rolę na scenie podczas swojego “urodzinowego” przedstawienia w Wiedniu, w grudniu 1986 r. z niezrównaną Agnes Baltsą (jej pierwsza Charlotta), również pod batutą Davisa. Było to wówczas pierwsze wznowienie tego dzieła Masseneta w Staatsoper od 1930 r. i odniosło wielki sukces dzięki rewelacyjnym kreacjom pary śpiewaków. Obok zachwytów nad zewnętrznymi walorami J. Carrerasa, jego romantyczną aparycją i ujmującym wdziękiem, które czyniły z niego scenicznego Werthera z marzeń (Herve Le Mansec, Opera International), obok zachwytów nad mistrzostwem jego warsztatu wokalnego, czystością i pięknym brzmieniem głosu, nienagannym frazowaniem i naturalnością gry scenicznej, pojawiły się również w latach 1978-79 (jak zauważa Paul Nadel) porównania Werthera, nasyconego temperamentem, porywającą ekspresją i wyrazistością Carrerasa, z poprzednimi hiszpańskimi Wertherami, Alfreda Krausa i Jaume Aragalla. Ich bohater emanował większym ciepłem i czułością. Ich wizje bohatera - bardziej wewnętrzne, bardziej “duchowe”, nie eksponowały tak bardzo tej “gwałtowności uczuć”, która targała Wertherem Carresa. Dyskusję nad tym, który Werther jest lepszy, można toczyć nieustannie. A my ze wszystkich operowych Wertherów preferujemy Werthera w wersji José Carrerasa, który tchnął w nieco szablonową, operową postać - życie, energię i namiętność, co nie tylko widać na scenie, ale i oczywiście słychać w nagraniu. A preferujemy tym bardziej, że w operze Masseneta muzyka charakteryzująca Werthera jest przecież przepełniona beznadziejną pasją (Kronika Opery).

Sam śpiewak tak mówi o swojej interpretacji: Wszyscy wiemy, jaka jest geneza postaci romantycznego marzyciela Werthera u Goethego i jaką postawę sobą reprezentuje bohater (...) Goethe nadał mu charakter bardziej mistyczny. Werther u Masseneta jest zupełnie inny. Ma w sobie większą pasję i namiętność, większą impulsywność, jest bardziej imponujący i mniej udręczony niż u Goethego, a przy tym kruchy, wrażliwy, chwiejny, wreszcie niemal wymuszający na Charlotcie uczucie przez groźbę samobójstwa. Z kolei o aspektach wokalnych tak mówi: “Werther” to opera o bardzo czystym i klasycznym stylu, wymagająca od śpiewaków muzycznej precyzji, technicznej perfekcji i oczywiście doskonałej dykcji (...). To bohater, który kusi wszystkich tenorów w pewnych etapach ich kariery. Muszę przyznać, że dla mnie to trudna rola, zarówno pod względem wokalnym, jak i z dramatycznego punktu widzenia. Wokalnie jest to niezwykle wyczerpująca partia. Zwykle śpiewają ją tenorzy z lekkim lirycznym głosem, jak Alfredo Kraus. Ale tenorom lirico-spinto, jak ja, jest trudniej, szczególnie w II akcie - apoteozie liryzmu. Za to polem do popisu jest dla nas dramatyczny III akt, gdzie często “lekkim” tenorom może zabraknąć niezbędnej siły dramatycznego wyrazu, a ta siła jest bardzo ważna dla istoty roli i wiarygodności bohatera (...). Partia Werthera wymaga więc obok głosu zdolnego przekazać subtelne momenty liryzmu i intymności, także dużego, męskiego, wyrazistego dźwięku. Alfredo Kraus stworzył bardzo inteligentny portret Werthera i jest to rola, w której osiąga szczyty swego talentu. Ale ja śpiewam Werthera w inny sposób, gdyż mam inną mentalność i wrażliwość (...). Niektórzy twierdzą, że trzeba śpiewać tę francuską operę w sposób “słodki”, wręcz wyszukany czy wyrafinowany. Myślę, że nie jest to jedyny i wzorcowy sposób jej wykonania, a może nawet trochę sztucznie narzucony przez lata. Ja nie chcę nic nikomu narzucać, przedstawiam własną wersję opery Masseneta, tak jak ją postrzegam i czuję.

Taki to właśnie niepospolity Werther wystąpił w londyńskim nagraniu z 1980 r. Nagranie to spotkało się z uznaniem krytyki. Harold Rosenthal pisał w magazynie Opera: Jest to jedno z najbardziej wartościowych nagrań, opartych na dotychczasowych przedstawieniach w Covent Garden. Rezultat osiągnięty pod niedościgłą batutą C. Davisa jest bliski ideałowi wykonania tej opery. José Carreras jest trzecim Hiszpanem, który nagrał tytułową rolę. Jego kreacja jest jednak bardziej dynamiczna i “roznamiętniona” niż jego poprzedników: Alfredo Krausa i Plácido Domingo (...). Jako śpiewak obdarzony nerwem artystycznym wnosi wiele nowych jakości do tej opery i pod tym względem dorównuje swemu dyrygentowi. W istocie, José obdarzył tu Werthera całym wachlarzem swych artystycznych zalet, które przedtem roztaczały swój blask na scenie, a następnie znalazły swój wyraz w nagraniu. Artysta zniewala głosem pełnym naturalnego piękna i młodzieńczej świeżości, urzekającym szlachetnością i miękkością brzmienia. Prowadzi frazę z młodzieńczym zapałem, a jednocześnie wytwornym smakiem. Zachwyca subtelnością interpretacji, ale także owym mocnym, czystym, męskim tonem o tak bardzo dramatycznym wyrazie. W swojej wokalnej interpretacji uwydatnia cały idealizm i “uszlachetnienie” duszy Werthera, tworząc zarazem sugestywny obraz złożonej osobowości bohatera, “trawionej” romantyczną gorączką. Portretuje głosem wszystkie odcienie jego emocji, od maniakalnego opętania uczuciem, poprzez uniesienia i cierpienia, aż do pogrążenia w depresji i rozpaczy. To głos, w którym słychać bicie serca. To nie jest zwykły tenorowy popis, lecz prawdziwy dramatyczny portret - pisała prasa brytyjska recenzując album.

Na duże uznanie zasługują również pozostali wykonawcy. Frederica von Stade jest bardzo sugestywną Lottą, prostolinijną i udręczoną. Jej niekiedy płaczliwy ton głosu, który w innych przypadkach nas nieco drażni, tu znakomicie pasuje do melancholijnego charakteru postaci, do jej rozterek i rozpaczy. Brzmiący młodzieńczo Thomas Allen przedstawia stonowaną kreację Alberta. Jego gęsty, lecz subtelny głos i dobry francuski przywodzą na myśl inną jego udaną rolę - Walentego w Fauście (w nagraniu Freni - Domingo - Pretre). Isabel Buchanan jako Sophie prezentuje głos z cudowną świeżością i bez owej natrętnej “subretkowości”, którą spotykamy u innych śpiewaczek. Nasyca swą rolę uroczą wesołością i pogodą ducha.

- Już krótki wstęp orkiestrowy wprawia słuchacza w mroczno-marzycielski nastrój, jaki dominuje w dużych fragmentach opery. Muzyka orkiestralna, zbudowana z motywów przewodnich, jest pasjonująco żywa i zawiera liczne partie solowe instrumentów (...). Instrumentalna część partytury charakteryzuje się wielkim zróżnicowaniem barw, niuansów i odcieni. Najdelikatniejsze barwy pastelowe kontrastują z jaskrawymi efektami - czytamy w Kronice Opery.

Orkiestra ROH pod batutą Colina Davisa mistrzowsko interpretuje taką właśnie muzykę Masseneta nasycając ją dużym ładunkiem uczuciowym oraz szczerym i czystym brzmieniem każdego instrumentu i całego zespołu. Przywiązane do Werthera ze zdziwieniem słuchałyśmy opinii (z okazji warszawskiej premiery tego dzieła), że ta opera się “zdewaluowała” i jest niepopularna. Patrząc jednak na importowanego z zagranicy kiepskiego tenora w tytułowej partii, rzeczywiście można było odnieść wrażenie “zdewaluowania się” opery i nie tylko. Tak doskonałe wykonanie, które polecamy, pozwoli tym, którzy zechcą je poznać, na nowo odkryć operę Masseneta. Takie wykonanie, dzięki wielkiej sile wyrazu, jest zawsze aktualne w swoim dramatycznym ładunku uczuciowym i emocjonalnym. Taki niebanalny Werther, pełen pasji i żaru, bez wątpienia potrafi wzruszyć i zachwycić także współczesnego melomana i nie pozwoli odejść swemu operowemu bohaterowi w zapomnienie.

  • J. Massenet, Werther, Philips 416-654-2

    Monika i Dorota Pulik


    Patrz też: