Biuletyn 4(17)/2000Strona główna

Pamiętajmy o legendach

Jest na warszawskich Powązkach w kwaterze 11 (blisko katakumb i kościoła św. Karola Boromeusza) nieco zaniedbany i opuszczony grobowiec. Skrywa on prochy członków rodziny Krzesińskich – Jana, Felicji, Stanisława i Feliksa. Jan (1770-1847) był śpiewakiem, później aktorem charakterystycznym w trupie Wojciecha Bogusławskiego. Podobno król Stanisław August mówił o nim “mój słowik”. Jego syn Stanisław był aktorem i reżyserem teatrów prowincjonalnych i objazdowych. Do legendy polskiej kultury, a przede wszystkim sztuki baletowej przeszedł jednak inny przedstawiciel rodu, drugi syn Jana – Feliks Krzesiński, ojciec sławnej petersburskiej primabaleriny Matyldy (zmarłej i pochowanej w Paryżu). Feliks był w latach 1838-1852 solistą Teatru Wielkiego w Warszawie, a potem baletu carskiego w Petersburgu. W rosyjskiej (polskiej jeszcze się nie doczekaliśmy) encyklopedii baletu możemy o nim przeczytać, że w 1851 roku z powodzeniem występował gościnnie w Petersburgu, a 30 stycznia 1853 r. debiutował w Teatrze Aleksandrowskim w balecie Wesele w Ojcowie. Wyróżniał się gibkością ciała i dumną postawą. Jako tancerz charakterystyczny wykonywał tańce polskie (w Rosji wsławił się jako niedościgniony mazurzysta), węgierskie i cygańskie w operach i baletach. Tańczyć modnego i popularnego wówczas na rosyjskim dworze mazura uczył młodzież z najelegantszych domów. Wykonywał także role mimiczne w baletach Paqita, Korsarz, Córka faraona, Bajadera, Śpiąca królewna. Zapisał się jako nowator w dziedzinie teatralnego makijażu. Podczas trwającej 67 lat kariery scenicznej partnerował najwybitniejszym tancerkom rosyjskim i zagranicznym, włączając w to córkę Matyldę, z którą podobno brawurowo tańczył mazura mając 83 lata! Myślę, że o tak chlubnych kartach historii polskiego baletu powinniśmy zawsze pamiętać. Dlatego, odwiedzając Powązki, odgarnijmy zeschłe liście i zapalmy znicz na grobie “pierwogo mazurista”.

Katarzyna K. Gardzina