Trubadur 2(23)/2002 Strona główna

Legenda i gwiazda

24 maja w Teatrze Wielkim w Łodzi odbyło się koncertowe wykonanie Rycerskości wieśniaczej Pietro Mascagniego. Była to jednocześnie okazja do spotkania z legendą operowych scen – Fedorą Barbieri, która wystąpiła jako Mamma Lucia. 11 lat temu zaproszona przez dyrektora Pietrasa wielka śpiewaczka realizowała Rycerskość na łódzkiej scenie. To dzieło towarzyszyło artystce przez całą karierę (śpiewała Santuzzę). Artystka wspomina: Miałam szczęście, kiedy uczyłam się w szkole operowej we Florencji, Rycerskość wieśniaczą prowadził sam kompozytor, a śpiewał Gigli. Wraz z koleżankami śpiewałyśmy w chórze. Rycerskość była też pierwszą operą, do której zaprosił Fedorę Barbieri Zeffirelli. Wybrała ją również na półwiecze swojej kariery wokalnej, a teraz na jubileusz 60-lecia pracy artystycznej. Mimo zaawansowanego wieku (4 czerwca śpiewaczka skończyła 82 lata), artystka pokazała, że nadal jest w niezłej formie i pełna energii. (Nawet na konferencji prasowej, niczym na warsztatach wokalnych, prezentowała sposób interpretacji postaci, posługiwania się słowem i oddechem).

Wraz z Jubilatką wystąpili: mezzosopran z Katanii, solistka La Scali Lidia Tirendi (Santuzza), Krzysztof Bednarek (Turiddu), znakomity Zbigniew Macias (Alfio), Agnieszka Makówka (Lola). Całość poprowadził Andrea Licata, szef artystyczny opery w Baltimore, pod którego batutą orkiestra TW brzmiała wręcz anielsko, precyzyjnie i przejmująco (jak pisano w prasowej recenzji). Na ten koncert zaproszono prawnuczkę kompozytora – Guię Farinelli. Był też obecny Alberto Paloscia – szef festiwalu Mascagniego w Livorno.

Drugą część wieczoru wypełnił recital 33-letniego tenora Salvatore Licitry, który występował już na łódzkiej scenie przed rokiem w Trubadurze i w grudniu w koncercie z okazji finału Camerimage. Okazało się, że po spektakularnym sukcesie Licitry w MET 11 maja, kiedy to zastąpił Pavarottiego w Tosce i co już podobno uczyniło go gwiazdą pierwszej wielkości, nie tak łatwo było pozyskać tenora na występ w Łodzi. Mimo wielu przeszkód i kontrpropozycji ze strony innych scen (m.in. Arena di Verona) Licitra, który w myśl wcześniejszych zapowiedzi miał wystąpić jako Turiddu, ostatecznie zapowiedziany został z recitalem. Artysta (przyjechał do Łodzi wraz z narzeczoną) podkreślał, że nie zapomina o tym, jakich ma tu przyjaciół, że doceniono go tutaj, zanim sławę przyniosła mu nowojorska Tosca. Na koncercie zaprezentował rzeczywiście imponujący głos, prawdziwie włoski temperament i urzekającą swobodę interpretacji w ariach z Toski, Aidy, Balu maskowego, Pajaców, Trubadura. Przyjemność atrakcyjnego wieczoru psuła, niestety, dokuczliwa duchota panująca w teatrze. Dowcipnie skomentował to Licitra po koncercie: Najpierw myślałem, że jestem w Afryce, potem pocieszałem się, że chyba wymyślili tu klimatyzację, a wreszcie zadawałem sobie pytanie, dlaczego jej nie włączyli.

Dorota Pulik