Trubadur 2(23)/2002 Strona główna

Włosi w Łodzi

24 maja odbył się w Teatrze Wielkim w Łodzi niecodzienny koncert z udziałem słynnych włoskich śpiewaków, pod dyrekcją również Włocha – Andrea Licaty. Program zawierał w I cz. Rycerskość wieśniaczą (przekrój) w wykonaniu koncertowym, w II cz. recital Salvatore Licitry. W obsadzie Rycerskości: Santuzza – Lidia Tirendi; Turiddu – Krzysztof Bednarek; Łucja – matka – FEDORA BARBIERI; Alfio – woźnica – Zbigniew Macias.

Wypada zacząć od WIELKIEJ Fedory Barbieri. Artystka godna najwyższego uznania – w wieku 82 lat występuje na estradzie, śpiewa (i to jak!) i świetnie wygląda. Niewielką partię Łucji wykonała silnym, dźwięcznym głosem z niezwykłą siłą ekspresji. Toteż nic dziwnego, że zachwycona publiczność zgotowała Artystce owację. Linda Tirendi to śpiewaczka młodej generacji. Debiutowała w 1994 r., a obecnie śpiewa w czołowych teatrach włoskich, z La Scalą włącznie. Głos dość ciemny, ale o ładnej barwie; dramatyczną dynamiką tworzyła nieszczęśliwą, zdesperowaną Santuzzę. Zbigniew Macias w niewielkiej roli Alfia jak zwykle bardzo dobry. Krzysztof Bednarek dobrze odśpiewał końcową arię Mamma quel vino e generoso. Szkoda, że opuszczono wielki duet Tu qui Santuzza.

W II cz. koncertu rewelacją był Salvatore Licitra – już po raz czwarty śpiewający w Polsce. Tych, którzy nie słyszeli mistrza z La Scali, mogę zapewnić, że jest to śpiewak bardzo wysokiej próby. Głos duży, o ładnej barwie, żadnych problemów technicznych. Włoska muzykalność, wyrażająca się w pięknym frazowaniu i zróżnicowaniach dynamicznych. Interpretacja emocjonalna, ale bez zbędnej egzaltacji. Jak przystało na mistrza, nie ustrzegł się małych błędów. Było parę mniej ładnych dźwięków w Celeste Aida, trochę niepotrzebnego forsowania z natury już dużego głosu. Licitra to wybitny artysta – wschodząca gwiazda operowego Parnasu.

Należy się jeszcze parę słów o orkiestrze i chórze. Po raz pierwszy byłam w Teatrze Wielkim w Łodzi i muszę przyznać, że zaskoczył mnie poziom tamtejszych zespołów. Orkiestra w dużym składzie brzmiała pięknie, intonacyjnie czysto. Podkreślić trzeba wyrównany poziom poszczególnych sekcji instrumentów. Na osobną pochwałę zasługuje grupa dętych, zwłaszcza blaszanych, grająca czysto i precyzyjnie, a wiadomo, że z tą blachą różnie bywa. Wyróżniłabym też harfistkę, grającą ciepłym, zarazem nośnym dźwiękiem (typowo harfowym), co nieczęsto się słyszy. Chór znakomicie przygotowany, dynamicznie “wyrzeźbił” swoje partie. Całość poprowadzona z włoskim temperamentem przez Andrea Licatę dostarczyła wzruszających, niezapomnianych wrażeń.

Współorganizatorem koncertu była Agencja SYRINX – KOTLIŃSKI.

Danuta Gulczyńska