Trubadur 2(35)/2005 Strona główna

Słuchanie i oglądanie w Operze Krakowskiej

18.04.2005. Borys Godunow Modesta Musorgskiego.

Gościnny występ Opery Śląskiej.

To „dzieło rozwichrzonego talentu” przypomniane zostało publiczności krakowskiej po 34 latach (krakowska premiera miała miejsce w 1971 roku). Ciekawa inscenizacja i reżyseria. Przemyślana, wizjonerska, o scenografii kontrastowej, zróżnicowanej kolorystycznie dla każdej sceny. Realizatorzy zdecydowali się na wersję Dymitra Szostakowicza („fenomenalna instrumentacja, która oddaje ducha tej melodyki i siły dynamicznej”). Myślę, że realizatorom udało się pokazać okrucieństwo mechanizmu władzy, wciągnąć widownię w intrygę, wzruszyć ją.

Spośród 21 partii solowych w tej operze na pierwszy plan wysunął się odtwarzający rolę tytułową Romuald Tesarowicz, rzadko oglądany i słuchany w Krakowie. Był głosowo i aktorsko przekonujący. Dzielnie sekundował mu Feliks Widera jako kniaź Szujski. Mogło wzruszyć opowiadanie Pimena w interpretacji Tadeusza Leśniczaka. I mogła się podobać w partii Maryny sopranistka Joanna Kściuczyk-Jędrusik.

Orkiestra Opery Śląskiej prowadzona wytrawną batutą Antoniego Dudy uzupełniała całość dobrego odbioru.

  • M. Musorgski: Borys Godunow, insc. i reż.: Wiesław Ochman, dek. i kostiumy:  Allan Rzepka, kier. chóru: Anna Tarnowska, choreografia: Jarosław Świtała, Opera Śląska w Bytomiu, premiera 5.06.2004 r.

    ***

    Recital wokalny Magdaleny Barylak (sopran)

    i Volodymira Pankiva (bas)

    W cyklu recitali solistów Opery Krakowskiej i z nią współpracujących w foyer Teatru im. J. Słowackiego zaprezentowali się śpiewacy młodzi, choć już mający sukcesy sceniczne.

    Magdalena Barylak to artystka dysponująca ładnym i nośnym głosem sopranowym typu spinto. Po debiucie scenicznym w charakterystycznej partii Matki (Jaś i Małgosia Humperdincka) swój pełny talent ujawniła jako Aida w Krakowie (i Bytomiu), potwierdziwszy go w partii Toski (Bydgoszcz, Kraków), Chwalono ją także za stylową interpretację partii Chóru Żeńskiego w Gwałcie na Lukrecji Brittena. W omawianym recitalu swe walory głosowe ukazała w repertuarze pieśniarskim (m. in. Moniuszko, Chopin, Karłowicz, Perkowski). Akompaniowała, jak zwykle bardzo starannie, Irena Celińska-Głodek.

    Volodymir Pankiv to ubiegłoroczny absolwent krakowskiej AM. Pochodzi z Ukrainy, studiował także w Drohobyczu i we Lwowie. Na krakowskiej scenie zdążył już zaśpiewać Sarastra w Czarodziejskim flecie, Sparafucile w Rigoletcie i Skołubę w Strasznym dworze. Dysponuje głosem basowym o ładnym, szlachetnym brzmieniu. Podczas recitalu wykonał, z niezwykle muzykalnym i dokładnym akompaniamentem Marii Rydzewskiej, pieśni kompozytorów rosyjskich, ukraińskich i niemieckich (m. in. Czajkowskiego, Rachmaninowa, Łysenki i Schuberta).

    ***

    27, 28.04.2005. Premiera musicalu Viktora Fortina Och, Pinokio!

    Musical, oparty na motywach baśni Carlo Collodiego, przeznaczony jest dla dzieci i młodzieży. Utwór ten ma już 11 lat, a spektakl krakowski był jego polską prapremierą. Przyznać należy, iż w całości jest to utwór zgrabny, choć w warstwie muzycznej stanowi pewien kolaż rozrywki, klasyki i opery. Udane libretto (Ernst A. Ekker), miłe teksty piosenek (Michał Zabłocki), ale, niestety, żadnej z nich nie nuci się, wychodząc z teatru!

    W krakowskiej inscenizacji mnie osobiście raziły sceny z szubienicą (wszak to spektakl dla dzieci!) czy zanadto rozbiegane fragmenty akcji wprowadzające wielkie zamieszanie na scenie. Miło natomiast prezentowały się barwne kostiumy, umowne przebrania i dość oszczędne, ale trafne dekoracje.

    Z licznej obsady solistów (omawiam spektakl z 28.04.br.) bardzo dobry był tytułowy bohater grany przez Wojciecha Wróblewskiego. To inteligentny, pełen temperamentu, ale i umiaru, artysta. Mógł się podobać debiutant, jeszcze student, Przemysław Żywczok (Gepetto). Zupełnie natomiast nie wykorzystano talentu wokalnego Marty Poliszot (niewielka mówiona rola Lissy, przyjaciółki Pinokia).

    Strona muzyczna, którą przygotował, i nad którą czuwał, dyrygując kameralnym zespołem instrumentalnym Tomasz Tokarczyk, nie budziła żadnych zastrzeżeń.

  • V. Fortin : Och, Pinokio!, reż.: Maciej Wojtyszko, współpr. reż.: Paweł Aigner,  scenogr. i kostiumy: Kazimierz Madej, kier. muz.: Tomasz Tokarczyk, Opera  Krakowska, 27, 28.04.2005 r.

    ***

    8-9.05.2005. Cosi fan tutte W. A. Mozarta

    Cosi fan tutte W. A. Mozarta to z jednej strony opera buffa (a więc komiczna), a z drugiej „dramat psychologiczny w nowoczesnym sensie: reakcja dwóch kobiet i dwóch mężczyzn na sztucznie wywołaną sytuację”. Wydaje się, że w najnowszej krakowskiej inscenizacji tej opery owe obie dość istotne właściwości dzieła zostały zachowane. Akcję pozostawiono w jej założonym przez librecistę czasie, odpowiednio kształtując prostą, ale zgrabną i jednoznaczną, scenografię i kostiumy. Trafnie również dobrano wykonawców, zwłaszcza panie. Dorabella była ruchliwa, przymilna, zmysłowa. Z dwóch odtwórczyń tej roli bardziej przekonująca wydawała się Agnieszka Cząstka niż Monika Ledzion. Fiordiligi – dostojna, dramatyczna szczególnie w arii Come scoglio immoto resta (jak skała nieruchoma) znalazła znakomitą interpretatorkę w osobie Edyty Piaseckiej (świetna aparycja, piękny, znakomicie prowadzony głos). Odtwarzająca tę postać w drugiej premierze Anna Wierzbicka nie była już tak przekonująca, choć i ona całkiem dobrze śpiewała. Despina, bardziej przyjaciółka niż pokojówka obu dam – to rola bardzo charakterystyczna. W omawianych spektaklach wykonały ją Katarzyna Oleś-Blacha i Marta Boberska. Doskonałym odtwórcą roli Don Alfonsa, sprawcy całej intrygi i zamieszania, był Dariusz Machej – imponował głosem i swobodą aktorską. Ferranda śpiewał Konrad Włodarczyk, a Guglielma Grzegorz Pazik i Mariusz Godlewski (miękki, ciepły o pięknej barwie głos).

    Muzyka opery jest proporcjonalna, harmonijna i przejrzysta. Zawiera bogactwo ironii, parodii, ale i głębię uczuć postaci. I to wszystko zostało z niej wydobyte. W dużej mierze dzięki muzykalności i sprawności gestu dyrygenta – Tomasza Tokarczyka.

  • W. A. Mozart: Cosi fan tutte, reż.: Eva Buchmann, scenografia: Annetje de Jong,  kostiumy: Ruth Keller, przyg. chóru: Ewa Bator, kier. muz.: Tomasz Tokarczyk,  Opera Krakowska, premiera 8, 9.05.2005 r.

    ***

    04.05. 2005. Łucja z Lammermoor G. Donizettiego z Mariuszem Kwietniem w partii Lorda Ashtona

    Wydawało mi się, że artysta ten jest pierwszym polskim barytonem, który wystąpił w Metropolitan Opera. Tymczasem był nim jednak Wiktor Grąbczewski. Śpiewał tam Silvia w Rycerskości wieśniaczej w 1893 roku pod pseudonimem Vittorio Edmondi.

    Wracając zaś do Mariusza Kwietnia, trzeba przyznać, że mimo młodego wieku to już dojrzały artysta. Partia Ashtona nie należy do najłatwiejszych i najprostszych, przy tym jest to partia tzw. czarnego charakteru, a więc niezbyt sympatyczna. Potrafił ją jednak zinterpretować przekonująco, wydobywając ukryte nawet wyrzuty sumienia (choćby w intonacji słynnego sekstetu). Mariusz Kwiecień posiada bardzo bogaty, o pięknej aksamitnej barwie baryton liryczny. Jest to równocześnie głos nośny, o pełnym brzmieniu. Włoski styl bel canta wyjątkowo mu odpowiada.

    Partnerką Mariusza Kwietnia była w roli tytułowej Joanna Woś. Jak zawsze niezawodna, wydaje się, że to najlepsza dziś w Polsce Łucja. Pełne zespolenie aktorstwa ze śpiewem. Bezbłędna koloratura, ciepłe, namiętne brzmienie głosu, doskonała dykcja. Słuchało się jej z ogromną przyjemnością.

    W pozostałych głównych rolach wystąpili: świetnie dysponowany tego wieczoru Przemysław Firek (Raimondo), nieco zmęczony głosowo, choć pewny aktorsko Adam Zdunikowski (Edgardo) i wyjątkowo spięty Tomasz Jedz (Arturo).

    Nic nie można zarzucić natomiast chórowi, a orkiestrę z olbrzymim wyczuciem stylu prowadził Andrzej Straszyński.

    Po spektaklu przedstawiciele OKMO „Trubadur” wręczyli Mariuszowi Kwietniowi nagrodę im. Andrzeja Hiolskiego za najlepszą rolę męską sezonu 2001/2002 (rola tytułowa w Eugeniuszu Onieginie na scenie TW w Warszawie).

    Jacek Chodorowski